Dzięki Olu- zaubers za wytłumaczene, właśnie wróciłam z Gorzowa, mała jest w klinice zawiozłam ją w południe, wczoraj wieczorem nastąpi jakiś kryzys i nawrót jakiej choroby, mała lerzała markotna, miała temperaturę, podałam jej leki ale nic nie pomogło, dziś rano spała, ciepła i apatyczna. Zwolniłam się z pracy i pojechałam do kliniki. Niestety stan się pogarszał, została pod kroplówką, dostała surowicę, bo jest podejrzenie panleukopenii. Jestem pod telefonem.
Trzymajcie kciuki za małą.
Być może często tu nie zaglądam, ale faktycznie za dużo na mojej głowie, wczoraj po południu byłam jeszcze na interwencjach, krowy i konie stoją na mrozie, bez zadaszenia, dzień i noc, w tym małe cielaki.
Odebrałąm z policją zagłodzonego psa, z wyłupanym okiem. Z meliny.
Przywiozłam dziś kolejne kocie porzucone na cmentarzu. Koteczka 5 miesięcy.
Na osiedlu Piaski jest bezdomny Norweg, bardzo kontaktowy, milusiński. Musiałam już go dziś zostawić, nie miałam gdzie go zabrać.
Suka szczeniła się w śniegu, na wiosce, pierwsze szczenię, zmaro w śniegu, reszta urodziła się w klinice, jest ich 9.
To tylko 2 dni. A tak mam codziennie. Do tego praca, dom i 3 synów. Nie wspominając o prywatnych i tymczasowych zwierzakach.
Mam nadzieję, że Sylwia wyjdzie z tego!!!
