Tak, Joś jest bardzo podobny do Mecenasa i chyba głównie z tego powodu zdecydowaliśmy się wziąść do siebie tymczasowo Mecenasa. Z tęsknoty za Josiem, najbardziej zwariowanym kotem jakiego nosi ta Ziemia. A może też sięgając w wstecz i za Benią, Panną Fufu, Leosiem czy Gasparem (pozostałe sześć tymczasów- w swoich domkach- to koty o innym umaszczeniu). Niby każdy do siebie podobny, a każdy z nich inny. Joś bierze życie na maxa. Jak depresja to depresja, jak radość to radość. I to chyba było widać w jego oczach. Błysk, coś czego niewidziałyśmy do tej pory u żadnego z naszych dwunastu kotów (chyba, że zaskoczy nas pod tym względem również Mecenas), jakąś pasję życia. Mecenas jest bardziej zrównoważony, stonowany. Choć też z niego niezły wariatuńcio. Dał się już poznać jako łobuz. Wczoraj pokazał, że na razie do najzwinniejszych kotów nie należy, bo przechodzając po biurku, otarł się o kubek z gorącą herbatą, przewrócił go i wylał świeżo z czajnika wylany prawie wrzątek na siedzącego ludzia. No i trochę się go poparzyło (czerwone ślady nadal się utrzymują), tego ludzia, bo na kota dziwnym trafem nie spadło nawet pół kropelki. Tak, chyba Mecenas będzie z gatunku kotów ciekawskich, bo już dziś wszedł do szafy z ubraniami i przesiedział kilka minut. Na razie jednak jest bardzo płochliwy, wystarczyło zbliżyć się do szafy i już uciekł. Ugniata, ugniata, ugniata, ale tylko na odległość, choć oczywiście parę razy podszedł bliżej. Przyparty do muru (czytaj: kiedy siedzi na łóżku) wystawia brzuszka do głskania, mruczy, jest zadowolony. Tak, określenie "typ: chciałbym, ale się boję" bardzo trafne. I od Joszka jest zdecydowanie mniej nieśmiały. Josiu w ogóle był szczególnym kotem, takim bardzo zrezygnowanym. Mecenas to co innego. Właśnie leży na łóżku i śpi.
Mecenas. 48 godzin po przyjeździe- FILMIK / widać ugniatanie
Mamy pecha, jak nigdy nie chorowałyśmy, tak w tym roku już trezci raz. W sobotę uciekł nam sprzed nosa autobus i nie ma co- 37 minut czekania na kolejny zrobiło swoje. Teraz kichamy we trójkę- my i Mecuś, który od czasu do czasu pokichuje. On jednak ma to szczęście, że gardło całe i zdrowe (udowodnił to, miaucząć wczoraj wieczorem przez jakieś pięć minut). Ooo, wstał z łóżka i znów miauczy.