starałam się mu pomóc...tyle ile mogłam to mu dałam

przekonałam nawet męża by w razie braku nowego domku został choć przez zimę

to taki kochany, choć nadal chory kotek
podbił moje serce tym jaki jest...
zawsze znikał po wizytach wetki i to może przesądziło że już nie wrócił

pod moim biurkiem nadal leży jego posłanko, to jego ulubione miejsce...