Kochani,
mróz siarczysty na zewnątrz, a u nas w domu po powrocie też zimno - 13-14 °C - piece na prąd nie dają rady i trzeba dogrzewać kozą.
Kolędowaliśmy przez ostatnie dwa dni po okolicznych wioskach - rozwieszaliśmy plakaty, pukaliśmy od drzwi do drzwi. Widać teraz że wciąż nie wszyscy wiedzieli o zaginięciu naszych kotków (i pewnie wciąż są takie osoby), ale spotkaliśmy kilka człowieków bardzo ciepłych i dobrych dla zwierzątków. To może i największy sukces tego wyjazdu, bo zadeklarowali informacje i pomoc dla Saskii i Kru jeśli znajdą się w pobliżu. Molestowaliśmy również weterynarzy z Zawoni - jeden z nich wskazał osoby, które opiekują się naszymi mniejszymi braćmi i siostrami. Z jedną z tych osób już wcześniej mieliśmy kontakt, druga niestety jest "dziwna" - nie otwarła furtki (zamknięta na kłódkę), mimo że była w domu - zostawiliśmy jej nasze ulotki.
Kolejny krok to wyjazd na poczty powiatowe - najpierw do Trzebnicy - chcemy spróbować zgadać się z listonoszami co by powrzucali nasze ogłoszenia ludziom do skrzynek - wydaje się, że to jest jeden z najbardziej skutecznych sposobów docierania do społeczności wiejskiej (choć dla wielu najbardziej przekonująca byłaby zapewne butelka czegoś mocniejszego).
Nie tracimy nadziei że jednak człowieki znajdą swoje pociechy futrzane...
Pozdrawiamy ciepło czekając wciąż na
J&M