Łatwo jest wziąć kotka młodego, zdrowego, bezproblemowego - takiego, co od razu wejdzie grzecznie na kolanka, pomruczy, pomizia się, załatwi się grzecznie do kuwety itp. I z drugiej strony rozumiem ludzi (zwłaszcza nie mających doświadczenia) , że o takim zwierzaku marzą. Niektórzy po prostu boją się, że sobie nie poradzą np. z leczeniem czy nawet tylko doleczeniem kota chorego, boją się, że zarazi im kociastego, którego już mają, boją się, że przestraszony wypłoszek im się nigdy nie oswoi, nie pokocha ich ... ja takich ludzi rozumiem. Sama pamiętam jaka byłam zielona jak zaczynałam przygodę z kotami, jak się obawiałam czy sobie poradzę. A pierwszy mój kot był młodziutki i zdrowy.
Z kolei jest też grupa ludzi, którzy mogliby się trochę postarać, ale nie chcą, bo "po co robić sobie kłopot". Nie wezmą kota, z którym trzeba byłoby "na wejście" pojechać do weta, nawet gdy problem polega tylko na podleczeniu kataru (który w schronisku byskawicznie się rozwija i przekształca w ciężką infekcję jak zapalenie oskrzeli czy płuc, a w domu leczy się duuużo lepiej i szybciej) czy świerzba. Nie wezmą kota, który jest lękliwy, wystraszony, bo trzeba byłoby oswajać, zadawać sobie trud poświęcenia mu czasu, okazania wyjątkowej troski. Łatwiej wziąć takiego, który jest zdrowy i ufny. No cóż, nie każdy jest św. Franciszkiem

.
Są też tacy, dla których kot to tylko duży pluszak i potrafią go oddać gdy po jednym (!) czy kilku dniach się nie polubi z rezydentem albo przez ten czas siedzi pod kanapą ...
Dla Ciebie Agnieszko było oczywiste to, co i dla nas, doświadczonych kociarzy - kot to żywa, czująca istota, mająca swoje emocje, które trzeba zrozumieć. Nawet jeśli sprawia kłopot, jeśli brudzi, chowa się czy w jakiś tam inny sposób nie zachowuje się jak modelowy pluszak. Taki kot to domownik,który ma swoje szczególne prawa, to nie tylko mrucząca zabawka do poprawiania humoru opiekunowi. Dla większości niedoświadczonych w opiece nad kotem czy zwierzęciem w ogóle to takie oczywiste nie jest. Często wolą pozbyć się problemu czyli zwierzaka, zamiast trochę nad nim popracować ku obopólnemu pożytkowi. Wiele takich sytuacji znamy na forum, niestety.
Dlatego te nowe domki, które z "marszu" stają na wysokości trudnego zadania baaardzo doceniamy

.
A teraz poproszę o nową porcję zdjęć Niki

.