To może krótko przypomnę, jak to było....
Pewnego listopadowego wieczoru ponad rok temu...
Kiedyś miałam dom....
Pewnego dnia moi właściciele wyprowadzali sie do nowego mieszkania, w którym dla mnie miejsca już nie było. W pewien zimny i deszczowy dzień po prostu wyrzucili mnie pod pierwszy lepszy blok na osiedlu. Chociaż rozpaczliwie miauczałam kiedy odchodzili - nie słyszeli mojego wołania.
Szukałam, biegałam, wołałam... przecież nie mogli tak po prostu o mnie zapomnieć. Trafiłam pod osiedlowy sklep, gdzie zaczepiałam każdego przechodnia. Jedni głaskali, inni odpędzali, inni dali trochę jedzenia. Nikt jednak nie chciał !mnie zabrać do mojego Pana! do mojego domu!
Pod sklepem spędziłam dwa tygodnie. Cierpiałm, tęskniłam i marzłam każdego dnia. Ogrzewałam się pod rozgrzanymi silnikami samochodów. I czekałam.... wierzyłam, że po mnie wrócą...
Taką właśnie zmarzniętą, przerażoną i proszącą kotkę spotkałam, keidy przrzechodziłam w pobliżu osiedlowego sklepu.
Na jedno zawołanie podbiegła i wskoczyła na kolana. Tak cieszyła się, że ktoś wyciągnął do niej pomocną dłoń.
Bez obaw wsiadła do kontenerka .Grzecznie i cichutko siedziała w samochodzie. Pewnie myślała, że wiozę ja do jej domku...
Zdawalo się, że los szybko uśmiechnął sie do Klementynki. Szybko znalazła nowy dom... jednak jej nowi właściciele postawnowili oddać ją do Fundacji. Nie mogła zaaklimatyzować się w nowym domu

Kotka obecnie znajduje się pod opieką wolontariuszy w Fundacji KOT.
To urocza i miła kotka, której ktoś wyrządził wielką krzywdę. Bardzo czeka na dom. Bardzo cierpi bez ukochanej Pani lub Pana do którego mogłaby sie poprzytulać. Nie jest jednak kotem natarczywym. Jest bardzo delikatna i nieśmiała. Bardza bardzo potrzebuje domu NA ZAWSZE.
To co, komu Klemusię ?
