alfabia pisze:dalia pisze:mirka_t pisze:Ożywił się na tyle, że poszedł do kuwety. Wczoraj praktycznie nie ruszał się z miejsca, ale zapewne wizyta u weta miała też wpływ na jego zachowanie.
to trochę trwa tym bardziej że dostaje kroplówki podskórne nie dożylne
pozwoliłam sobie pogadać z moim wetem na temat Dyzia i jego wyników. Wet mówi że jak najbardziej Dyzio jest do wyprowadzenia. Kroplówki, fortekor i dieta nerkowa dadzą radę z przywróceniem norm i pomocą w funkcjonowaniu nerek.
Prawdopodobnie na lekach (to zależy od wynijków) i z dużym prawdopodobieństwem na karmie nerkowej będzie musiał zostać ale ma duże szanse na fajne życie (nie wegetację) przy należytej opiece
Dalia - zdaje się że mirka_t mówi ważną rzecz: nie ma możliwości karmić Dyzia przy takiej ilości kotów tylko specjalną karmą oraz nie jest w stanie udźwignąć kosztów jego leczenia. Dyzio jako jeden z nielicznych kotów nie ma wirtualnego opiekuna a to i tak w sumie 30 zł, starcza na jedzenie czy żwirek. Jeśli nie zdobędziemy środków na leczenie Dyzia nie możemy oczekiwać że mirka_t wyłoży je ze swojej kieszeni bo ich po prostu nie ma.
Być może Dyzio jest do wyprowadzenia ale w domu stałym, gdzie jego opiekun będzie w stanie zapewnić mu odpowiednią dietę, gdzie będzie jedynym lub jednym z nielicznych kotów a przede wszystkim gdzie będą pieniądze na jego długotrwałe leczenie.
Wtedy być może jego życie ma szansę być fajne.
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam. Wątek czytam od bardzo dawna, rzadko zabieram głos. Ostatnio zauważyłam że mirka_t wielokrotnie sygnalizuje problem wykraczający poza podanie złego stanu zdrowia Dyzia.
Mówi o swoich możliwościach i problemie. Ona potrzebuje pomocy (i nie mowa tu o stronie czysto finansowej). Dostaje rzeczowe rady weterynaryjne ale cóż z tego kiedy możliwości są ograniczone.
Czy nasze uszy nie słyszą?
dobro i zycie kota jest dla mnie najważniejsze - Dyzia da sie uratować i na tym nalezy się skupić.
trudno mi się z Twoim wywodem zgodzić z wielu wzgledów
kot jak każdy wie zawsze może zachorowac i z tym się należy liczyć
mnie nieprzewidywalności kociego zdrowia boleśnie (pod wieloma względami w tym równiez finanasowym) nauczyl mój tymczas Szagi, jego leczenie bylo dlugie i kosztowne, w zasadzie trwa do dziś (jego wątek polecam do poczytania
viewtopic.php?f=1&t=82861&hilit=Szagi )
jeśli chodzi o karmienie osobno to jest to absolutnie wykonalne - ja mam na dziewięc kotow 2 chore jeden na nerki, drugi na wątrobę - karmione są osobno i nie wyżerają karmy pozostalym kotom. Mam o tyle trudniej ze ja pracuję i nie ma mnie 10 godzin dziennie. Jeśli mi się udaje to nie ma sily aby Mirka nie dala rady.
On jest do wyprowadzenia u Mirki rownież
to nie jest tak że nie wiem co pisze bo mam koty piękne, zdrowe i bez problemów
ja Mirce finansowo nie mogę pomoc bo przede wszystkim musze pomoc moim kotom ( na 9 zdrowe mam 2) ale mam nadzieje że uda się pomoc Dyziowi