Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 7.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 19, 2010 0:32 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Pierwszy filmik :arrow: z Miszą w roli głównej.

Trochę ciemny i jeszcze Grzdyl przeszkadzał, gdy próbowałam wkraść się w łaski Miszy poprzez gotowaną szynkę. Na noc zdejmuję Miszy kołnierz gdyż w nocy zabiera się za jedzenie. Rano miski są puste. Nie rozdrapuje sobie już ucha i może da się je uratować.


Też bym przeszkadzał jak by mi zapachniało gotowaną szynką :twisted: :mrgreen: mniam :D
A Grzdyl tak do szyneczki czy taki towarzyski? :lol:
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sty 19, 2010 0:35 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

Grzdyl jest wścibski i towarzyski. Kocha koty i ludzi. W końcu w moim domu nabierał kociej świadomości, więc czuje się gospodarzem.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto sty 19, 2010 1:46 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Grzdyl jest wścibski i towarzyski. Kocha koty i ludzi. W końcu w moim domu nabierał kociej świadomości, więc czuje się gospodarzem.


Grzdylu :1luvu:

vega013

 
Posty: 14686
Od: Czw lut 22, 2007 20:00
Lokalizacja: Warszawa Radość

Post » Wto sty 19, 2010 9:11 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

Film bardzo mi się spodobał. :D Co do błędnych informacji o kocie, to u nas w schronie nie mówią całej prawdy chyba nigdy. Nie wiem, czy boją się,że nie wyciągałybyśmy aż tak chorych kotów. Walczymy z tym,ale jak na razie bez skutku.
Obrazek

Mruczeńka1981

 
Posty: 12562
Od: Sob gru 29, 2007 17:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sty 19, 2010 9:52 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

mirka_t pisze:Ożywił się na tyle, że poszedł do kuwety. Wczoraj praktycznie nie ruszał się z miejsca, ale zapewne wizyta u weta miała też wpływ na jego zachowanie.

to trochę trwa tym bardziej że dostaje kroplówki podskórne nie dożylne

pozwoliłam sobie pogadać z moim wetem na temat Dyzia i jego wyników. Wet mówi że jak najbardziej Dyzio jest do wyprowadzenia. Kroplówki, fortekor i dieta nerkowa dadzą radę z przywróceniem norm i pomocą w funkcjonowaniu nerek.
Prawdopodobnie na lekach (to zależy od wynijków) i z dużym prawdopodobieństwem na karmie nerkowej będzie musiał zostać ale ma duże szanse na fajne życie (nie wegetację) przy należytej opiece
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 19, 2010 15:48 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

dalia pisze:
mirka_t pisze:Ożywił się na tyle, że poszedł do kuwety. Wczoraj praktycznie nie ruszał się z miejsca, ale zapewne wizyta u weta miała też wpływ na jego zachowanie.

to trochę trwa tym bardziej że dostaje kroplówki podskórne nie dożylne

pozwoliłam sobie pogadać z moim wetem na temat Dyzia i jego wyników. Wet mówi że jak najbardziej Dyzio jest do wyprowadzenia. Kroplówki, fortekor i dieta nerkowa dadzą radę z przywróceniem norm i pomocą w funkcjonowaniu nerek.
Prawdopodobnie na lekach (to zależy od wynijków) i z dużym prawdopodobieństwem na karmie nerkowej będzie musiał zostać ale ma duże szanse na fajne życie (nie wegetację) przy należytej opiece


Dalia - zdaje się że mirka_t mówi ważną rzecz: nie ma możliwości karmić Dyzia przy takiej ilości kotów tylko specjalną karmą oraz nie jest w stanie udźwignąć kosztów jego leczenia. Dyzio jako jeden z nielicznych kotów nie ma wirtualnego opiekuna a to i tak w sumie 30 zł, starcza na jedzenie czy żwirek. Jeśli nie zdobędziemy środków na leczenie Dyzia nie możemy oczekiwać że mirka_t wyłoży je ze swojej kieszeni bo ich po prostu nie ma.

Być może Dyzio jest do wyprowadzenia ale w domu stałym, gdzie jego opiekun będzie w stanie zapewnić mu odpowiednią dietę, gdzie będzie jedynym lub jednym z nielicznych kotów a przede wszystkim gdzie będą pieniądze na jego długotrwałe leczenie.
Wtedy być może jego życie ma szansę być fajne.

Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam. Wątek czytam od bardzo dawna, rzadko zabieram głos. Ostatnio zauważyłam że mirka_t wielokrotnie sygnalizuje problem wykraczający poza podanie złego stanu zdrowia Dyzia.
Mówi o swoich możliwościach i problemie. Ona potrzebuje pomocy (i nie mowa tu o stronie czysto finansowej). Dostaje rzeczowe rady weterynaryjne ale cóż z tego kiedy możliwości są ograniczone.
Czy nasze uszy nie słyszą?

alfabia

 
Posty: 204
Od: Pon lis 24, 2008 20:31

Post » Wto sty 19, 2010 16:09 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

alfabia pisze: Być może Dyzio jest do wyprowadzenia ale w domu stałym, gdzie jego opiekun będzie w stanie zapewnić mu odpowiednią dietę, gdzie będzie jedynym lub jednym z nielicznych kotów a przede wszystkim gdzie będą pieniądze na jego długotrwałe leczenie.
Wtedy być może jego życie ma szansę być fajne.


Moim zdaniem w takiej sytuacji powinno się na szybko poszukać jakiegoś sponsora, albo osoby, która zechce ratować Dyzia

dragonfly.87

 
Posty: 1547
Od: Wto lut 24, 2009 16:43
Lokalizacja: Warszawa- Ursus

Post » Wto sty 19, 2010 16:16 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

a ja jeśli mozna mam taka propozycje do rozwazenia dla opiekunow wirtualnych i od lutego kazdy by wplacil zamiast 30----35 i tym sposobem powstanie dodatkowy fundusz DYZIOWY NA LEKI I KARME bo troszke grosza by sie zebrało małym nakładem 8) wypowiedzcie sie prosze i oczywiscie mirka bo tak sobie myśle na glos :oops:
krynia08
 

Post » Wto sty 19, 2010 16:28 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

Tylko że tak jak afabia pisała - to nie tylko kwestia finansowa :roll: To kwestia indywidualnej opieki (bardzo indywidualnej) której przy tylu kotach nie sposób wyrwać z grafika bo doba ma tylko 24 godziny. Tu jest wiele różnych aspektów nałożonych na siebie.
No - powiedziała co wiedziała i się nie wtranca więcej ;) Jakby trza było jakiś watek czy ogłoszenia Dyziowe to Mirka ma do mnie kontakt :ok:
Fundacja Tabby - Burasy i Spółka
https://www.facebook.com/BurasySp/

Mjeczysława Naczelnika Pszypatki
https://www.facebook.com/MjeczyslawNaczelnik/

tam jestem łapalna

Gibutkowa

 
Posty: 29640
Od: Pt wrz 04, 2009 17:23
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sty 19, 2010 16:45 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

dragonfly.87 pisze:
alfabia pisze: Być może Dyzio jest do wyprowadzenia ale w domu stałym, gdzie jego opiekun będzie w stanie zapewnić mu odpowiednią dietę, gdzie będzie jedynym lub jednym z nielicznych kotów a przede wszystkim gdzie będą pieniądze na jego długotrwałe leczenie.
Wtedy być może jego życie ma szansę być fajne.


Moim zdaniem w takiej sytuacji powinno się na szybko poszukać jakiegoś sponsora, albo osoby, która zechce ratować Dyzia


Macie jakieś konkretne pomysły jak to zrobić? Tyle zdrowych kotów u mirki_t nie znajduje DS przez wiele lat.

Co do finansów bo mimo, że nie pierwszoplanowe ale bardzo ważne do czasu dnia cudu (tj. gdy znajdzie się dobry DS dla Dyzia) - jeśli ktoś był wprawny w bazarkach mogę dorzucić kilka fantów 8 szt (wieszaczki, szklaneczki, mydelniczki, uchwyty na papier). Mam u siebie na sklepie zupełnie nowe różne akcesoria łazienkowe firmowe z Deante. Są różnych serii ale na allegro miały spore wzięcie. Mogę je przekazać bezpłatnie na bazarek. Zdjęcia prześlę na e-mail osobie która podjęła by trud poprowadzenia bazarku. Fanty mogę przesłać potem pocztą zwycięzcom licytacji zgodnie z opłatą pocztową (+1,5 na kopertę bombelkową) ale samym bazarkiem i wpłatami musiał by się ktoś zająć.

alfabia

 
Posty: 204
Od: Pon lis 24, 2008 20:31

Post » Wto sty 19, 2010 17:54 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

alfabia pisze:
dalia pisze:
mirka_t pisze:Ożywił się na tyle, że poszedł do kuwety. Wczoraj praktycznie nie ruszał się z miejsca, ale zapewne wizyta u weta miała też wpływ na jego zachowanie.

to trochę trwa tym bardziej że dostaje kroplówki podskórne nie dożylne

pozwoliłam sobie pogadać z moim wetem na temat Dyzia i jego wyników. Wet mówi że jak najbardziej Dyzio jest do wyprowadzenia. Kroplówki, fortekor i dieta nerkowa dadzą radę z przywróceniem norm i pomocą w funkcjonowaniu nerek.
Prawdopodobnie na lekach (to zależy od wynijków) i z dużym prawdopodobieństwem na karmie nerkowej będzie musiał zostać ale ma duże szanse na fajne życie (nie wegetację) przy należytej opiece


Dalia - zdaje się że mirka_t mówi ważną rzecz: nie ma możliwości karmić Dyzia przy takiej ilości kotów tylko specjalną karmą oraz nie jest w stanie udźwignąć kosztów jego leczenia. Dyzio jako jeden z nielicznych kotów nie ma wirtualnego opiekuna a to i tak w sumie 30 zł, starcza na jedzenie czy żwirek. Jeśli nie zdobędziemy środków na leczenie Dyzia nie możemy oczekiwać że mirka_t wyłoży je ze swojej kieszeni bo ich po prostu nie ma.

Być może Dyzio jest do wyprowadzenia ale w domu stałym, gdzie jego opiekun będzie w stanie zapewnić mu odpowiednią dietę, gdzie będzie jedynym lub jednym z nielicznych kotów a przede wszystkim gdzie będą pieniądze na jego długotrwałe leczenie.
Wtedy być może jego życie ma szansę być fajne.

Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam. Wątek czytam od bardzo dawna, rzadko zabieram głos. Ostatnio zauważyłam że mirka_t wielokrotnie sygnalizuje problem wykraczający poza podanie złego stanu zdrowia Dyzia.
Mówi o swoich możliwościach i problemie. Ona potrzebuje pomocy (i nie mowa tu o stronie czysto finansowej). Dostaje rzeczowe rady weterynaryjne ale cóż z tego kiedy możliwości są ograniczone.
Czy nasze uszy nie słyszą?


dobro i zycie kota jest dla mnie najważniejsze - Dyzia da sie uratować i na tym nalezy się skupić.
trudno mi się z Twoim wywodem zgodzić z wielu wzgledów
kot jak każdy wie zawsze może zachorowac i z tym się należy liczyć
mnie nieprzewidywalności kociego zdrowia boleśnie (pod wieloma względami w tym równiez finanasowym) nauczyl mój tymczas Szagi, jego leczenie bylo dlugie i kosztowne, w zasadzie trwa do dziś (jego wątek polecam do poczytania viewtopic.php?f=1&t=82861&hilit=Szagi )

jeśli chodzi o karmienie osobno to jest to absolutnie wykonalne - ja mam na dziewięc kotow 2 chore jeden na nerki, drugi na wątrobę - karmione są osobno i nie wyżerają karmy pozostalym kotom. Mam o tyle trudniej ze ja pracuję i nie ma mnie 10 godzin dziennie. Jeśli mi się udaje to nie ma sily aby Mirka nie dala rady.
On jest do wyprowadzenia u Mirki rownież

to nie jest tak że nie wiem co pisze bo mam koty piękne, zdrowe i bez problemów
ja Mirce finansowo nie mogę pomoc bo przede wszystkim musze pomoc moim kotom ( na 9 zdrowe mam 2) ale mam nadzieje że uda się pomoc Dyziowi
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 19, 2010 18:00 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

Gibutkowa pisze:Tylko że tak jak afabia pisała - to nie tylko kwestia finansowa :roll: To kwestia indywidualnej opieki (bardzo indywidualnej) której przy tylu kotach nie sposób wyrwać z grafika bo doba ma tylko 24 godziny. Tu jest wiele różnych aspektów nałożonych na siebie.
No - powiedziała co wiedziała i się nie wtranca więcej ;) Jakby trza było jakiś watek czy ogłoszenia Dyziowe to Mirka ma do mnie kontakt :ok:

uwierz mi opieka nad nerkowym kotem nie wymaga szczególnych nakładow
teraz póki sa kroplówki to zajmuje to ciut wiecej czasu ale kroplowki sa podskorke więc ida szybko, dożylne to byloby dużo czasu
raz dziennie tabletka i kilka razy dziennie pare chrupek póki sam nie zalapie - bo jak zalapie problemu zupelnie nie bedzie, a załapac powinien jak się lepiej poczuje
ja takim kotem opiekuje sie 4 lata
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 19, 2010 18:04 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

ja się rozglądam za domem ktory by wziąl Dyzia
ale on musi byc leczony
Obrazek

dalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17361
Od: Nie maja 09, 2004 16:08
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto sty 19, 2010 18:13 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

Dzisiaj opuściły mnie dwa rudzielce. Richie i kociak Triszy zamieszkali z fajnymi ludźmi w Bydgoszczy. Triszowy dostał imię Cynamon, ale pewnie zostanie ono zmienione.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto sty 19, 2010 18:16 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-55 kotów-Bydgoszcz.

Mirka, Cynamona mogłabym sobie zapożyczyć dla Rudej Cholery?
Przecież jakoś ten kot musi się nazywać...

A Richie i Triszowy poszli w dwupaku?

magaaaa

 
Posty: 7599
Od: Pt paź 30, 2009 19:14

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 43 gości