Nie nie, żadnych nowych kotów...
Andziula, Kubulek jest...
Z domu Bruna mam wieści telefoniczne, bo opiekunka jeszcze parę dni nie będzie miała netu. Wieści znakomite, kocięcie się czuje świetnie i jest bardzo zadowolone.
Co do naszej przygody wczoraj, to to było tak, że Gucio zrobił kupę w transporterku gdzieś w okolicach Żor. Kupa była sraczkowata, a on ją jeszcze skutecznie rozmazał, i nagle kupa była wszędzie, w całym transporterku, na kocie, na kratce od transporterka, na jego łapkach, ktore wyciagał przez kratkę i mazał tył fotela kierowcy... No coś ohydnego. Musieliśmy się zatrzymać na stacji benzynowej, Tomek pobiegł kupić ręcznik papierowy i choinkę zapachową pt: "wunderbaum", bo tak śmierdziało, że nie dało się wytrzymać. Oszczędzę opisu mycia Gucia i czyszczenia transporterka śniegiem...
W każdym razie pacjent bardzo śmierdzący i wcale nie zaklopotany, dojechał do lecznicy.
Tomcio miał robione tak: kastracja, usunięcie wszystkich pozostałych zębów (szyjki odsłonięte, a korzenie podobno tak strasznie długie, że musiał mieć założone szwy), wyczyszczone uszka.
Teraz ma wenflon i wczoraj dostał wieczorem kroplówkę, ale dziś chyba już nie, bo sam pije, i chyba czuje się ok.
Gucio miał badanie krwi (wyniki w sumie ok, tylko nadal lekki stan zapalny), test na lamblie (bo wspomniałam o jego luźnych kupach z krwią) - wyszedł na szczęście negatywny, czyszczone uszy i usuwanie cysty na plecach. Ma jednak biedulek zapalenie jelita grubego, jest na lekach.
Wczoraj chłopcy byli biedniutcy, a dziś chcą jeść i jeść i jeść.
To tyle nowin.
Najlepszym hasłem wczorajszego dnia było wygłoszone przez Tomka podczas czyszczenia fotela w aucie śniegiem: Gucio, niech cię gówno pochłonie!
(Przepraszam za słownictwo).