puss pisze:u mnie na klatce jest napisane, żeby nie dokarmiać gołębi i innych dzikich zwierząt, bo przenoszą groźne choroby.
tak jakby ludzie nie przenosili np. grypy.
Puss, a jakie masz
inne dzikie zwierzęta pod blokiem?
Bo ja mam ... zająca. Północnego. Nie, nie - `northern`, ale `midnight` i midwinter [jak midsummer]. Zając jest Północny, bo zwykle go spotykam, gdy wychodzę z psem na nocny spacer [zwykle po północy]. I jest to zdecydowanie zając - nie królik. Nie wiem, czego nosicielem może być zając. Tularemii? Czy tularemia jest zoonozą? I jak taki zając miałby mnie zarazić? Musielibyśmy z jednej miski jeść, czy musiałby mi się do gardła rzucić? [Obiecuję - doczytam.]
Przypomniało mi się, jak na spotkaniu z zarządem wspólnoty ktoś mi wciskał, że może się od moich kotów czymś zarazić. No to tłumaczę - ano, mógłby, tylko musiałby przyjść i kuwety u mnie sprzątać i nie umyć rączek po tej czynności. `No ale pani przecież wychodzi z domu, pani na butach może coś wynieść`.

No, jak usłyszałam magiczne hasło: `na butach`, to mi się natychmiast odpowiednie klapeczki otworzyły... "Na butach, to ja mogę proszę pana coś do domu
przynieść, coś w co pan wcześniej wdepnął i tym zarazić moje koty."
Dziwne, że ci ludzie w ogóle stykają się z innymi ludźmi - bo tak, jak pisze Puss - najgroźniejszymi nosicielami wszelkiej zaraźliwej dla ludzi zarazy, są sami ludzie.
Asia_Siunia - a sąsiad zostawia zapas karmy, czy tak ot, liczy na ludzką życzliwość? A co z wodą w takie mrozy? Ludzie są beznadziejni. [Choć niekiedy `dowcipni`.]