Dziś kiedy byłam w schronisku widziałam Mecenasa chyba po raz pierwszy. I muszę wam powiedzieć, że od razu kiedy mi się ukazał stał się dla mnie taką kwintesencją moich wyobrażeń o Josiu. Chodzi jak Joś w moich wyobrażeniach, ma tyle ukrytego życia w sobie (no dobra, do uznawania tego nie jestem może kompetentna, ale mam takie poczucie i już

) ile na filmikach miał Joś i w dodatku wygląda jak on. No kurczę, taki fajny kot.
Ech, zresztą co przychodzę do schroniska to wypatrzam sobie jakiegoś ulubieńca "w potrzebie" (Dominik i Burcia dotychczas), ale wszystkie na szczęście znalazły domki jak na razie.
Tyle kotów potrzebie...

Chociaż w sumie, jakby na to nie patrzeć, to lepiej, żeby takie koty były w schronie, niż ginęły z głodu i zimna w zapomnianych piwniczkach...
Skończyłam czytać allegro Mecenasa. Jest cudowne. Świetnie by było, gdyby dzięki temu znalazł kochający domek...