» Nie sty 17, 2010 16:14
Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55
Raportu ciąg dalszy:)
Uszka maluchów goją się coraz lepiej, codziennie zakraplam maścią, rano i wieczorem czysczę uszęta, ale obawiam sie o katar, chyba z Bójki przeszło diabelstwo na Maurycego ( to ze słuchowiska radiowej Trójki -"Poszepszyńscy" - czy ktoś wie o czym piszę?:)). Kichał wczoraj, kicha dziś, w sumie nie moge doczekać sie czwartku, co powie pani wet.
Zachwyca i zdumiewa mnie mądrość młodzieży, są takie... spokojne jak na swój wiek i zdaje mi się, że rozumieją co do nich mowię! Zdumiewająca życiowa mądrość. Żeby nie być gołosłowną już donoszę:
-od drugiego dnia SAME załatwiają sie do kuwety, choć były podwórkowe,
-same otwierają sobie drzwiczki transportera gdy te, nie wiedzieć czemu, często się zamyka,
-coraz mniej się mnie boją , ba nawet przychodzą po pieszczoty, a znamy sie tak krótko
-dziś któreś (zapewne Maurycy) pozwolił sobie zaznaczyć teren na łóżku, obsiukując wspomniane, jak i troszkę ściany. Normalnie najpierw się zezłościłam, potem rozczuliłam uważajac to za wyróżnienie, nawet nie pogroziłam palcem:)
-Bójka za każdym razem codziennej toalety zaczyna mruczando, pozwala przekrecać się na plecki (jest mi wygodniej).
-Maurycy bardziej nieufny zwiewający, dziś był masowany, pieszczony na kolanach, całowany zasnął mi na nich, na ok. 20 min.
Wiem , ze to nie tylko objawy mądrości, ale powoli przywiązania i nie wiem jak przeżyję rozstanie.
Zaczynam się zastanawiać, czy... nie zostawić ich u siebie, ale po przebudzeniu z marzeń stwerdzam że niestety nie mogę. Jedyne co mogę , to opiekować sie nimi teraz najlepiej jak umiem, dawać tyle miłości ile w sercu starczy i znaleźć im najleprzy om, a co za tym idzie- dom kochający.
a sie głupia popłakałam