Dźwięk otwieranej lodówki, po niej następuje jeszcze inny, bardzo podobny dźwięk - to zamrażarka, czyli miejsce, w którym przechowuje się przeróżne rodzaje mięsa, czasem jakieś lody. Wyciągam mięso, koty patrzą się raz na mnie, a raz na dorodny kawał mięsa, który trzymam w rękach. Następuje ta chwila, kiedy mięso ląduje w garnku pełnym ciepłej wody. Z punktu widzenia kota, mięso, nawet to zimne, nadaje się do jedzenia, trzeba więc wskoczyć do zlewu i się poczęstować, zanim przyjdzie duża i pogoni ścierką. Czasami, zabiera to mięsko do takiego ciepłego miejsca, która nazywa się kaloryferem, żeby mogło się w spokoju rozmrozić. Ale dzielny kot się nie poddaje, dzielny kot jest też bardzo głodnym kotem, który tylko czeka, na okazję. Skrada się powoli, cichutko... ale nic z tego. Mięso jest twarde jak kamień, nadaje się tylko do liziania, co też łakomy kot uczyni...
jak tylko ściągnie z garnka ciężką pokrywkę
