To racja, jedna nasza kociczka któregoś dnia po prostu wyszła z domu i nie wróciła. Nigdy nie udało się znaleźć ani ciała, ani nawet nikogo, kto by ją widział.
Trudny mam rok, w lipcu umarła moja Mama, we wrześniu musiałam pomóc Wacławowi przejść za TM, przedtem towarzysząc mu całą noc, teraz Amel. I rzeczywiście, Amel umarł szybko, cicho i chyba nie cierpiał.
Dziś odbył się pogrzeb - przyjechał Junior pomóc wykopać Teżetowi grób. Nie było łatwo, bo grób musiał być wielki, ale też i ziemia nie była tak zamarznięta, jak się obawialiśmy. Staramy się wszystkie zwierzęta chować mniej więcej w jednym końcu ogrodu, ale ostatnie miejsce bez korzeni zajął Wacław, Amelowy grób trzeba było wykopać bliżej. Mamy strasznie dużo drzew...
Strasznie żałuję, że nie doczekał wiosny, nie nacieszył się słońcem, ogrodem, nie powylegiwał pod sosnami. Lubił węszyć kocie tropy szwędając się po działce niczym indiański tropiciel. Kiedyś staliśmy z Teżetem przy oknie, obserwując Amela wędrującego po ogrodzie i rozważaliśmy jak to stare psy podobnie drepczą, Wacek był zwolennikiem maszerowania wzdłuż ogrodzenia, zawsze robił przystanek przy zachodnim sąsiedzie, by ewentualnie poszczekać na jego widok, nigdy nie odgadliśmy, dlaczego szczekał akurat na niego. Natomiast Amel owszem, przystawał przy zachodnim płocie, ale tylko w celu pokłócenia się z pekińczykiem, częściej czekał przy wschodnim by pomachać ogonem z parką psów sąsiada wschodniego. Poza tym lubił się szwędać zakosami, takie halsy bez smyczy o dużo większym zasięgu. Potem, jak się zakochał, to głównie siadał przy bramie lub furtce i cicho wył.
Łatwiej by było, gdyby zdążył przeżyć wiosnę, wygrzać stare, bolące kości na słońcu. W końcu byłam przygotowana na to, że Amel nie spędzi z nami wielu lat, ale to się stało zbyt szybko, to niesprawiedliwe.
A na dodatek coś czuję, że Funio też powoli się szykuje za Tęczowy Most. Niby mu nic nie jest, ale coraz mocniej śpi, coraz mniej je. Teżet w tym miejscu by dodał "ale sika na schody wciąż tyle samo, cholernik jeden!", bo u Teżeta gęba szorstka. (Ale serce złote) Kiedy Amel umarł, wrócił z podróży o 4 nad ranem, zajrzał do wiatrołapu (tam najchłodniej, więc tam Amela przeniosłam) i usłyszałam ciche "czyś ty zdurniał, chłopie, no dlaczego, dlaczego...?"
No właśnie, dlaczego...?
Dzięki dziewczyny, że byłyście z nami cały czas.