
Rozesłałam wici w sprawie klatki, ale wygląda na to, że dziś już nic z tego

Zadzwoniłam też do Opiekuna - będzie próbował rano złapać małą, tak jak złapałam mamuśkę. Czyli za pomocą kurtki-łapki


Jak mu się nie uda, toooo.... nie wiem, sama się tam wybiorę z torbą transportową (bo nic innego się nie dorobiłam) i jakimiś kocimi przysmakami

Strasznie mi żal Opiekuna, bo on się strasznie martwi o tego kociaka i ryzykuje dla niego utratę pracy

Mam nadzieję, że uda mi się jutro już go uwolnić od tego problemu... Trzymajcie, wiecie co
