Nuteczka moja.
Najsłabsza i najmniejsza w miocie. Najbardziej płacząca, zawsze się gubila i zostawała daleko od rodzinki. Cudowny kociak kochany, przerazony zastrzykami w skorę dawanymi przeze mnie. Ten kochany szkrab najpierw zyskal serce rezydentki Małej - pewnie przez podobieństwo charakterow, a ściślej: duży lęk, takie dwie Bojkotki

Podczas gdy Mała rowno okladala łapą wszystkie pozostałe (nawet Duża obrywała jak stala w szeregu) to Nutka była pierwszą, z ktorą się ganiała i ktorą zauważała i wykluczała z szeregu do bicia.
Nutka w swoim kocim stylu zyskiwała serce Dużej, tak stopniowo, prawie niezauważenie dla mnie. Wczoraj jeszcze myślalam sobie, że z kotami świetnie sobie poradziła, a mi ciągle nie ufa. Wczoraj wieczorem troszkę było przelomowo - kicię pogłasakałam kilka razy podczas zabawy piorkiem i nawet ją wzięłam na ręcę - przerazona byla okropnie, cała zesztywniała, mruczala ze strachu i kulila się przy każdym ruchu mojej ręki.
Dziś nastąpił postęp
Bawilam się z Dużą w kuchni przy zgaszonym świetle i - jak zwykle - wbiegł maly czarny kot i dołączyl do zabawy. Biegnąc za piórkiem wskakiwała mi n akolana i po chwili z wdziękiem zeskakiwała. Byłam przekonana że to Notka, bo ona jeszcze taka płochliwie reaguje czasami, ale okazało się, ze to Nutka
Kochane maleństwo, jest coraz lepiej
