Ratunku! jestem... lampą
To właśnie usłyszałam kiedy zobaczyłam Iskierkę z tym dziwnym kloszem na głowie. Chodziła właśnie po mieszkaniu i obijała się po wszystkich kątach, próbując ściągnąć sobie to
dziwne coś które tkwiło na jej pięknej, aczkolwiek lekko łysawej główce. Wpadała na meble, a nawet na koty które w pierwszej chwili nie wiedziały o co chodzi. Patrzyły się tylko na nią jak na kosmitkę i grzecznie schodziły jej z drogi. Biedna Iskierka nie mogła znieść że ma coś na głowie - w końcu to nie wypada, jak będzie wyglądało wtedy jedzenie, spanie albo drapanie się...? z uporem maniaka próbowała, za wszelką cenę ściągnąć sobie ten klosz z głowy, ale mimo licznych prób, nie dawała już sobie rady. Po jakimś czasie, odpuściła - widocznie stwierdziła że na nic ten morderczy wysiłek, ale cwaniara znalazła sobie inny, sprytny sposób na pozbycie się tej paskudy, szantażem chciała zmusić nas do ściągnięcia tego abażura. Tam gdzie weszła, robiła okropną demolkę, zrzucała papiery, ubrania, nawet różne przedmioty. Chcąć pokazać nam, że to się jej nie podoba. Ale duża była nieugięta. Mówiła że tak musi być, bo inaczej ranki na główce będą większe i bardziej bolesne. Kot niestety nie zrozumiał (albo nie chciał) zrozumieć że to dla jego dobra. Nie zrozumiała też że teraz wszystkie koty zaczeły się jej bać (to co prawda nic nowego, ale żaden nie mógł jej teraz pacnąć po główce, uciekały tylko w popołochu na jej widok) Kiedy nie pomogły groźby, został jeszcze jeden sposób - a mianowicie litość. Z trudem, ale jednak, weszła na moje kolana i popatrzyła się na mnie z pretensją w głosie, żebym to jej w końcu ściągneła. Ale duża dalej pozostawała nieugięta i głucha na wszelkie prośby i groźby - sprzątała grzecznie bałagan klnąc coś pod nosem. A kot? w końcu znudzony i zmęczony poszedł spać, jakoś doczłapała się do swojej ukochanej półki i zasneła, licząc, że może jutro się uda. A duża mogła wreszcie odetchnąć z ulgą. Jakieś plusy tego abażurka jednak są. W końcu można głaskać Isskę ile wlezie - nie było ryzyka dostania po łapach
Przecież nic nie zrobiłam - jestem grzeczną, kochaną koteczką, a oni mnie tak urządzili... gdzie tu sprawiedliwość? help!