halbina pisze:informacja o stosunku Joszka do psów... zmartwila mnie, ale i otrzeźwiła... już się łamałam, żeby zajął w mym stadku i serce miejsce Byrona...
Napisałam Halbinie na PW, ale napiszę tu raz jeszcze. Bo aż mi włsoy dęba stanęły, że takie fajne domki przeszły Josiowi koł nosa... a w sumie to:
myślę, że ja źle nakreśliłam problem relacji Joś-pies. Że to bardziej skomplikowana sprawa. To nie Joś nie lubi psów. Tzn. teraz nie wiem, na ile się do psów zniechęcił, zraził…To bardziej problem tkwi w Korze, w jej psychice. Kiedy Joszko przyszedł do nas, był wystraszony. Kora chciała go wąchać, podejść, poznać. Jest duża, więc Joś się bał. Bo wtedy bał się wszystkiego. I tak się zaczęło. Joś zaczął przed nią uciekać, chować się pod łózko i buczeć, kiedy widział Korę na horyzoncie. I tak się koło zamknęło. Joś podpadł Korze, a Kora Josiowi. Po prostu się nie polubili i zrazili do siebie na początku. Mieliśmy w tym roku 11 kotów (łacznie z Josiem), które przychodziły i odchodziły. Kora różnie na nie reagowała – nigdy nie jest agresywna, w sensie, że zrobi krzywdę, ale jak coś ucieka…trzeba gonić. Najbardziej nie lubili się z Gasparem (o dziwo też pingwinkiem), no a teraz Joś. Ale tak wcale nie musi być. Z innym psem... Tylko jak to sprawdzić... Mąż mówi, że to dlatego może tak być, że Korze się już miesza w głowie od tych kotów. Że może jakby był jeden, toby się przyzwyczaiła, a i kot z czasem polubiłby Korę. Z czasem „poobwąchiwałyby” się i zapoznały lepiej, każdy określiłby swoje miejsce w stadzie. Ostatecznie nie muszą spać na jednej kanapie, jak to się ogląda na ładnych obrazkach... Czas może zrobiłby swoje, ale jak to sprawdzić? Czy ryzykować?
Polubilismy Josia. Jak wszystkie nasze tymczasy. Przyzwyczajamy się. Joś też nas polubił. Włazi na kolana, towarzyszy, czasem łobuzuje...