To może za jakiś czas zmienię tytuł wątku na oba moje kociaki?

Bo nie wiem czy wspominamy ale mam dwa. Ponad roczną Tosię z którą przez ponad pół roku byłam codziennie u weta (miała koci katar, wiecznie powracający dopiero mój obecny wet niecały pół roku temu zdiagnozował u niej chlamydiozę i wyleczył ją) i 4 miesięcznego znanego już Wam Wacława

Tosię wyleczyłam z wiecznie zaropiałych i łzawiących oczu to Wacławika wyleczę z tego co ma

Tosia do zeszłego miesiąca była kotem który lubił się tulić ale nie dłużej niż 5min i tylko wtedy jak sama tego chciała. Od miesiąca zrobiła się niesamowitym pieszczochem, wiecznie jej mało mizianek

Trafiła do nas z adopcji z dt i pokochaliśmy ją już widząc na zdjęciu

Jak to się śmiejemy z TŻ była "planowanym dzieckiem"

Natomiast Wacławik trafił do nas z ulicy... Wskoczył teściowej pod auto, ta poszła zobaczyć czy go nie rozjechała i on w między czasie wskoczył do auta. Zabrała go a jako iż wyjeżdżała na tydzień to dała nam do przechowania

i tak już u nas został. Jak do nas przyszedł miał 4tyg. a wyglądał na co najmniej 8

jest niesamowitym pieszczochem, nie da się usiąść na 5 min żeby nie wskoczył na kolana

i on jest właśnie taką naszą "wpadką" totalnie nie planowaną

A to oba moje skarby:
