» Sob gru 26, 2009 0:23
Swojego kota znalazłem na ulicy
Dzień przed wszystkimi świętymi 2009roku na poboczu drogi siedzi kotek, który trząsł się z zimna... ostre hamowanie i zabranie miesięczego kocurka do auta. potem telefon że jest kotek. Moja odpowiedź za 20 minut jesteśmy po niego. Po wejściu do domu łzy w oczach, malutki bezbronny kotek, zabieramy go do domu z żoną i opiekujemy się jak dzieckiem. Dwa tygodnie urlopu poświęciłem opiece kocurkowi tzn codzienne wizyty u wet zastrzyki i oczekiwanie w kolejce godzinami u jednego z dobrych wetów w mieście. Teraz kocurek jest pełen życia, skacze biega po całym domu jest on naszym oczkiem w głowie.To mój pierwszy kotek i nie ostatni, jeśli będzie możliwość przygarnę następnego
Uratowane przynajmniej jedno kocie istnienie:)
p.s. mój Filipek ma złamany ogonek w 2 miejscach i jest wyjatkowym kotkiem, nieważne jakie by miał wady dla nas jest wyjatkowy