Ludwiczek też zaszczepiony.
Pan doktor zachwycony łagodnością kotka, urodą też, ale się rozpływał, jaki to on spokojny i grzeczny.
No był. Spitolił ze stołu, za łapkę złapałam i potem było na rękach oglądanie - wlazł pod szalik. Wydłubany spod szalika, postawiony na stole położył panu doktorowi łapę na ręce, ale bez pazurków, tak tylko, dla honoru.
Słodki jest, w drodze płakał troszkę - ma taki dziecinny głosik jeszcze, no słodziak straszny.
Bardzo mi przykro, że Ludwiczka dziś muszę oddać, no ale Święta

Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.