dzis Mrunia miała przygodę:
na klatce u Mamy pojawił się czarny piękny domowy kot! Sąsiedzi zbiegli sie i pierwsza wersja - ktoś porzucił.
Ale kot piękny, błyszczący, oswojony, zadowolony z siebie zwiedzał klatkę i zaglądał w kwiaty..Od słowa do słowa - a dom ma 30 mieszkań - okazało się , że kot mieszka kilka pięter nad Mamą.
Ale ..tam nikogo nie było, ktoś miał jednak telefon do lokatorki i okazało się, że kot wymknął się, gdy przyjechał dostawca z pizzą. A potem zaraz po pizzy pani wyszła z córką z domu. I nie zauważyły...
Zaraz przyjechały po Matyldę, która ok godzinę spędziła u Rodziców czyli z Mrunią...A Mrunia nasyczała, nawarczała i poszła sobie. W końcu co? Ma się obcy pętać? Matylda w małym pokoju podziwiała świat za oknem, skakała po Tv i czuła się jak u siebie, tez posyczała na Mrunie ale uciekła pod kanapę.
Mrunia po wyjściu Matyldy i jej strasznie przerażonej pani - obeszła dom, żeby sprawdzić czy JEJ = Matyldy na pewno nie ma i.....poszła spać

W przyszłym tygodniu przyjedzie wetka szczepić Mrunię a to nie będzie łatwe
