Dzięki za miłe słowa.
To stało się tak nagle.
Wiedźa w sobotę, jeszcze przed wydaniem Eli mówiła, że mała coś markotna troszkę, ale doszła do wniosku, ze po prostu przesadza. Okazuje się, że jej oko jest bardzo czujne.
Gdy kotuńka wróciła w niedzielę, to na podkładzie transporterku była brązowa plama - to Wiedźmę zaniepokoiło już poważniej, twierdziła, że niezależnie od samopoczucia małej w poniedziałek podjedzie ją pokazać do CC.
Po ściągnięcia płynu z brzuszka nie zostały żadne wątpliwości...
Eli nie męczyła się, Wiedźma odprowdziła ją w ostatnią drogę...
Czy histeria rezydentki w domu, który oddał Eli wynikała z tego, że ona już wiedziała? Tego się nie dowiemy
