No cóż, ja wybrałam wariant pośredni

- założenie mam takie, że jeśli wyjazd jest krótki, dwu-trzydniowy, to kicie zostają w domu (razem się chyba nie nudzą), bo wolę im oszczędzić stresu podróży i zmiany miejsca (to, że nie mam samochodu, też ma pewne znaczenie); zawsze jednak ktoś ma je podkarmiać, sprzątać kuwetkę i rozpieszczać.

Ale kiedy wyjeżdżałam na Boże Narodzenie do rodziców na cały tydzień, to kićki już pojechały ze mną, bo uznałam, że to już za długo... Nie chciałabym też nikomu zostawiać ich na głowie na dłużej niż dwa-trzy dni.
Dodam jeszcze, że przy moim trybie życia i tak biedactwa siedzą dużo same, jak się doliczy dojazdy, to przynajmniej 10-11 godzin dziennie, a czasem 15, jak sobie wyliczyłam

Cóż, takie życie. Ktoś musi na tę wołowinkę zarabiać
