Ja też chodzę i chlipię bez przerwy

Wydawanie kotów do adopcji jest dla mnie zawsze najtrudniejsze, bo zawsze bardzo to przeżywam

A już wydawanie kota po takich przejściach, kota zawróconego znad TM...jest jakaś niesamowita więź z takim zwierzątkiem. I ta świadomość, że tutaj nie można pozwolić już na żadną pomyłkę...
Wiem, że Lilunia będzie miała dobrze, bo Domek ma wielkie serce, ale i tak się martwię
(Ania pisiokot powie "jak zwykle"), czy dogada się z resztą kotów, czy nie będzie bała się psa, czy nie będzie tęsknić
(bo ja będę bardzo...)Ech, życie...
Idę szykować Liluni wyprawkę, bo przecież nie pojedzie w świat...w jednym futerku
