Zgłosiła się do "Cichego Kąta" dziewczyna, która jakiś czas temu znalazła na ulicy kota ze zmiażdżoną łapką. Kot był/jest w tragicznym stanie - ma martwicę łapy. Weci sugerowali, że uśpienie kota byłoby "najlepszym" rozwiązaniem - kotu potrzebna jest stała opieka, a dziewczyny nie stać na jego leczenie, narobiła sobie długów w kilku lecznicach, a to dopiero początek - kot musi przejść skomplikowaną operację, być może łapka będzie musiała zostać amputowana. Na uśpienie się nie zgadza, mimo, że kot z pewnością bardzo cierpi. Obecnie jest nieleczony...
Osoba ta zwróciła się do nas z prośbą o pieniądze.
Jednak nie mamy żadnej pewności, że np. jeśłi sfinansujemy operację i zapłacimy długi w lecznicach kot będzie otoczony właściwą opieką i nie będzie wymagał dalszego leczenia - w tym domu jest już 7 kotów, ich opiekunki nie radzą sobie z problemami związanymi z opieką nad nimi.
Moglibyśmy go wziąć do schroniska - ale wtedy jego szanse na przeżycie maleją niemal do zera - jeśłi dołączą się dodatkowe infekcje. Nie miałby się też kto nim zająć.
Nie wiem, naprawdę nie wiem, co powinno się w takiej sytuacji zrobić.
Nie wiem czy po wyleczeniu nie okaże się, że np. kot w ogóle nie radzi sobie w schronisku i umrze. Nie wiem czy martwica kości nie oznacza, że kot będzie niesprawny - szczególnie, że tak dużo czasu minęło od momentu wypadku.
Nie wiem czy ktokolwiek potem chciałby wziąć do domu dorosłego kocurka bez jednej łapki...
Prosze Wam o opinię, pomysły, rady...