Czym innym jest niewiedza odnośnie kociej karmy, a czym innym niechęć do zmiany swoich przyzwyczajeń. Tak jak pisała kingak, niektórzy jadą przez pół życia na proszkowym jedzonku i też żyją, i może są nawet zdrowi. Ale przecież nie można wychodzić z założenia, że skoro nie ma w mojej rodzinie alkoholika, to mogę pić, ile wlezie, bo przecież mi ta choroba nie grozi, bo w rodzinie nie ma takich osobników - zdaję sobie sprawę z głupoty tego porównania, ale nic inteligentnego nie przyszło mi do głowy...

Nawet w mojej rodzice mam przykłady osób, które bardzo opornie dają się przekonać, że W lub KK nie jest szczytem kociego szczęścia, więc trzeba na okrętkę podrzucać zwierzakom lepsze łakocie... A jak kociakowi smakuje, to serce pęka z radości i głowa zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno to co było do tej pory serwowane, było odpowiednie i powolutku, powolutku zmieniają się przyzwyczajenia na lepsze...

No, ale nie wszyscy tak mają... niestety...