Wychodzę i moim oczom ukazuje się biały, młody kociak.
Przyplątał się do Magdy gdy szła na autobus.
Odprowadził na przystanek i ... wsiadł z nią.
Wróciła się więc do domu, ale kociak nie dał się przegonić.
Obiecałam, że się nim zajmę, żeby mogła iść na lekcje do szkoły.
Kociak to chyba kotka, przyznam, że nawet nie zdążyłam się upewnić
Wg mnie młoda. Straaaasznie miziasta. Od razu mnie tym ujęła. Wywaliła się na plecy i domagała pieszczot. Zostawiona na 5 minut na klatce schodowej , gdy weszłam do domu, żeby jej coś do żarcia zrobić, urządziła taki koncert, że umarłego by obudziła. Miauczała nawet podczas jedzenia.
Jest spokojna tylko gdy jest obok niej człowiek, zostawiona sama rozpaczliwie płacze.
Niestety ani ja ani Magda koteczki do domu, choćby na DT wziąć nie możemy.
Mogłabym ją przetrzymać na strychu, ale raz, że jest za zimno, dwa- po kilku jej koncertach wyeksmitowano by mnie z budynku razem z nią.
Na ulicy długo nie pożyje. Niestety jej ufny charakter jest przekleństwem.
Magda wspominała, że wczoraj kilku miejscowych dzieciaków urządziło sobie zabawę w rzucanie kotem i szczucie na niego psów. To właśnie ta kotka była ich ofiarą.
Na szczęście wyszła z tego bez szwanku, ale kolejny raz może się skończyć gorzej...
Udało nam się znaleźć jej DT, ale tylko na kilka dni, u babci Magdy.
Niestety jej syn, mieszkający razem z nią, kategorycznie się na kota nie zgadza.
Jeszcze dzisiaj postaram się koteczkę ogłosić, ale szanse, że znajdzie w ciągu tych kilku dni dom są małe... Nie wiem co będzie dalej.
Kotka jest w Czeladzi, na Piaskach.





