Dziś z kolei mój dzień dobroczynności.
O 5 obudziła mnie potrzeba toaletowa

. No to przy okazji dosypałam marudzącej Kiruni chrupek. Potem położyłam się spowrotem, ale okazało się, że jestem głodna, a Młoda do tego jak to ona zaczęła mnie dodatkowo okładać

. No ale postanowiłyśmy poleżeć do 6 do budzika TŻa (żeby go nie budzić, chyba sie nerwowy robi i jak wstaję do łazienki, to się każdorazowo pyta, czy wszystko ok

). Potem wstalismy i w przypływie dobroci wyprasowałam mu koszulę. Pobawiłam się z Kirunia Crittersikiem, a ona wogóle w szał radości wpadła, że wszyscy na nogach (Kalinka na głowie

).
A wogóle to mam zółciutki porannik i ciepłe skarpety frotte kolanówkowe w paski biało-niebieskie. Wyglądam prawie jak Wielki Żółty Ptak
