udało się nam dotrzeć do domu. Dziękuję Bogu za te niby autostrady, bo 2h 15 min i byliśmy na miejscu, nie to co Warszawka a tylko kawałek dalej.
Po kolei:
- Myslenice
a/ z Miko luzik, jemu wszystko jedno dokąd byle na rekach u człowieka. Pokazano nam jak się go odsikuje. Przy okazji zaprezentował dość pękaty brzuszek, bo z jedzeniem nie ma problemów żadnych
b/ Jerry - super mała mysia miziankowa. Za 3 tygodnie test białaczkowy do powtórki i dopiero cokolwiek dalej. Na razie karmienie intenstinalem i jeszcze takim czymś co podaje się ludziom z chorobą nowotworową a teraz jest zrobione też dla kotów (Karaluch wie najlepiej, bo dostał cała dokumentację, ja tylko rachunek

c/ na dokładkę mój Rufin - przy nas zrobione jeszcze usg a w pęcherzu - gruzowisko


- Wrocław
a/ Miko - znowu pełny luzik, przyjęty na oddział (można rzec, że dostał bamboszki i szlafrok


b/ Natalka - również przyjęta na oddział. Doktor poczytał historię choroby, pooglądał zdjęcia, ma powtórzyć rhinoskopię i wstępnie skłania się do usunięcia zatok nosowych, co ma powiększyć przestrzeń noska i umożliwić lepszą wentylację i spływanie tego syfu. Grzebanie w zatokach czołowych to ostateczna ostateczność. Zabieg będzie jutro lub pojutrze, z końcem tygodnia będzie można jechać po Natalkę, może zakończą się te jej problemy a przynajmniej zmniejszą tak aby mogła funkcjonować w miarę normalnie. Operacja razem z badaniami i pobytem ok 1000 zł

c/ Jureczek - przyjechał z nami do Krakowa śliczny czarny kociuch, do swojego domu
