harpia pisze:Amputacja palca, czyli blisko guza, weci nie widzą sensu odjęcia całej łapy aż do stawu barkowego/biodrowego? (nie wiem która to łapka)
argumentacja lekarzy jest taka-nowotwór złosliwy..amputacja palca od którego się zaczęło spowodowała narosnięcie w miejsu amputacji dużego guza-w bardzo krótkim czasie.. W badaniach fosfataza wskazuje na tocząy sie proces zapalny a wysokie miano wskazuje na proces nowotworowy. Widocznych oznak przerzutu gdziekolwiek nie ma-ale to nie oznacza,ze komórki nowotworowe nie sa tam juz obecne
Pies ma 9 lat(lub więcej)....chorobe autoimmunologiczną-niedoczynnośc tarczycy i jakies bakterie powodujące wyłysienie okolic oczu i nosa..( toczeń).
Amputacja-ból pooperacyjny,brak kończyny przedniej powodujący przewracanie sie dużego psa....lekarze mówia,że przy duzym prawdopodobienstwie ruszenia sie nowotworu-to fundowanie psu męki.
Radzą -dopóki zyje,nie cierpi ,ma się dobrze...cieszyć się chwilą.Słucham lekarzy....oczywiście jak sie uprę to zrobią amputację-nie wiem.....nie wiem co robić.

Chcę żeby Berta żyła- ale nie mam podstaw nie wierzyc lekarzom,ze nie wygramy.
