Werbenka serdecznie zaprasza na swój wątek wszystkich, ktorzy mają taką potrzebę, więc proszę bez krempowania się

ostra niewydolność to podobno znacznie lepsze, mimo wszystko, prognozy, niż przewlekła. Dlatego bądźmy wszyscy dobrej myśli, Gosiu.
Natomiast jeśli o Werbenkę chodzi, wczoraj zjadła ze smakiem Renala (i suche, i mokre), dzisiaj też śniadanie wciągnęła jak przez rurkę. Wczoraj łazikowała sobie po domu, ogladała świat przez okno, nie śpi juz tak strasznie dużo, ale tez się nie bawi. Natomiast w nocy zrobiła masakrę na parapecie. Na połowie tegoż jest jej zielona podusia, ale na drugiej połowie stały świeczki, jakieś puszeczki, słoiczek z ołówkami.. Piszę w czasie przeszłym, bo już nie stoją.. Werbena w nocy rozwaliła dokładnie wszystko, i to powtarzała proceder robiąc nieziemski huk, począwszy od 3 w nocy do samej 6 rano, chyba z pięć razy. Nie wiem, co jej strzeliło do łebka. W każdym razie na parapecie teraz nie stoi nic, poza jej poduszką i wiklinowym koszykiem. Planuję uszyć na wymiar poduszkę na cały parapet i niech go sobie ma, skoro go tak bardzo - i w całości - lubi. Ech te kociaste...
Wczoraj miałam ptoworny problem. A Pani Doktor ze mną. Otóz Birka czyms się struła i cały dzień wymiotowała. Bez treści pokarmowej, samą śliną, żółcią, nieznaczną ilością sierści. Bardzo się martwię, bo Birka jest dla mnie... nie wiem, jak to wyjaśnić, ale sądzę, że każdy tutaj mnie rozumie. Kocham wszystkie swoje zwierzęta, ale Birka jest szczególna. Birka jest moim najlepszym przyjacielem, jest moim alter ego, jest najcudowniejszym stworzeniem, jakim kiedykolwiek miałam przywilej się opiekować. I chociaż chrobę każdego zwierzaka przezywam bardzo, jej niedomaganie przeżywam w trójnasób. Dlatego chociaż to najprawdopodobniej zwykła niestrawność, martwię się potwornie. Wieczorem wymioty ustały i zgodnie z zaleceniami Pani Doktor, dzisiaj dostała łyżkę Intestinala. Chciała też bardzo kurczaka, ale jej nie dałam (ukradła, małpa jedna, innym kotom troszkę, ale naprawdę minilmalną ilość). Trochę się bawiła, a teraz wyciągnęła się pod oknem i ogląda świat z wysokośći.
Dzisiaj czekają mnie więc dwie wyprawy do lecznicy - z WErbenką i z Birką. A obie są baardzo ciężkie..

Wieczorem będa znane wyniki badań krwi Werbeny i dam oczywiście znać. W jej stanie ogólnym widac poprawę: mniej śpi, bardzej -nie uczestniczy, ale obserwuje życie domowe. Mruczy i bardzo chce pieszczot. Nawet główkę przekrzywia nieco mniej. Mam wiec ogromną nadzieję, że i wyniki będa lepsze.
Natomiast Birka od wczoraj nie wymiotowała i bardzo, bardzo się modlę, zeby tak zostało.. Ma ewidentnie świetny apetyt - tą łyżkę intestinala zmiotła w pół sekundy. Pocieszam się, ze koty, które źle się czują, nie chcą jeść, nie myją się, i nie bawią. A Birka chociaż nie szaleje, jak wcześniej, nadal kula kasztany i okazjonalnie paca po głowach rozwydrzone młodsze tałatajstwo. Oby, oby...
Wigo, doCiebie wysłałam maila i jeśli będziesz mogła, proszę odbierz i odpisz (w sprawie piesków).
Pozdrawiamy wszystkie serdecznie