Witam,
Chciałabym uspokoić wszystkich zainteresowanych i powiedzieć, że kociak ma się dobrze:), wróciliśmy do domu ok 1 w nocy po długiej podróży, nie spałam do w pół do trzeciej bo ciągle chciał się bawić i przytulać. Zwiedzał mieszkanie, chodził za mną wszędzie, z pokoju do kuchni, do łazienki do drugiego pokoju i trzeciego i tak cały czas:) spał ze mną w łóżku i sprawił, że po raz pierwszy spałam cała noc nieruchomo:)
Kotek praktycznie od razy się za klimatyzował w nowym miejscu także z tego bardzo się ciesze, ponieważ myślała, że bedzie strachliwy i będzie się chował w "zakamarkach" mieszkania". Na początku nie chciał za bardzo jeść ale może powodem tego było zbyt dużo atrakcji związanych ze zmianą miejsca i podróżą.
Wcześniej ktoś pisał o sprawnej adopcji...

faktycznie to chyba łut szczęścia, że na niego trafiłam bo od kilku dni szukałam kociaka i za każdym razem jak byłam zdecydowana to zawsze coś wypadło właścicielom ;( bardzo sie bałam, ze tym razem będzie tak samo - przepraszam, ze tak pisze ale naprawdę bardzo chciałam mieć w domu członka rodziny, którym się zaopiekuje i też uratuje.. pod koniec pracy mój narzeczony wysłała mi linka "pisząc Kasiu czuje, że ten kotek jest dla Ciebie" i wysłała link do aukcji na allegro. Nie zastanawiałam się nawet minuty i zadzwoniłam do p. Kasi (czekając na odebranie telefonu modliłam się aby jeszcze było ogłoszenie aktualne" i gdy usłyszałam, ze jest to aż nie mogłam w to uwierzyć, zadzwoniłam po kolegę i pojechaliśmy od razu po pracy:) ale znowu coś się wydarzyło bo p. Kasia zadzwoniła do mnie, ze Pani z domu tymczasowego nie otwiera drzwi i powiedziała, że może przywiezie mi go sama - serce myślałam, że mi podskoczy do gardła ale po 5 minutach oddzwoniła, ze tamta pani wyszła do sąsiadki na chwilkę. Nawet nie wiecie jak sie przestraszyłam w pewnej chwili straciłam nadzieje i myślałam ze to może nie ten czas na nowego lokatora bo w zeszłym roku odeszła ode mnie moja ukochana chow-chowka Kika ;( ale w końcu się udało ... i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam się zaopiekować kociakiem.
Jak to pisze to aż mam łzy w oczach bo jest u nad od piątku a radość w domu jest niesamowita:)
tym bardziej, że od małego miałam zwierzęta w domu, mój brat z zona maja kota i dwa psy i jeszcze drugie dziecko w drodze:) i nikt nie myśli o tym aby oddać któregokolwiek zwierzaka:)
dziękuje bardzo za to, że ktoś na górze dał mi szczęście - może to za dużo powiedziane ale jestem bardzo szcześliwa:)
jutro zrobię zdjęcia profesjonalnym aparatem i wstawię kilka zdjęć
