Dorota, to niesamowite! To może i my jesteśmy w podobnym wieku? (ale nie uściślajmy, OK?).
Mama najpierw pokochała Mikusię i zawsze z wielką rewerencją do Mikusi się odnosiła. Była taka szczęśliwa, kiedy przyszła raz do nas a Mikusia na jej powitanie powiedziała: piii... Potem razem ze swym synem, a moim TZ-tem ratowali Mi-Norkę, tego małego zapchlonego, prawie na śmierć zagłodzonego kleksa (Norcia jakiś czas mieszkała w pustym mieszkaniu piętro niżej i Mama codziennie do niej chodziła). Chciała bardzo zatrzymać Norcię, ale bała się dzieci (swoich). No i jak moja Mama umarła, w tym samym dniu zdecydowałam się i Norcia powędrowała do nas. Kładła się Mamie w zagłębieniu łokcia, brzuszkiem do góry i tak usypiała. Potem była jedna próba zakocenia Mamy, ale się nie udała. No i wreszcie odnalazł ją Hipo i resztę już znasz! Ale twardziel z Mamy, co?
