Tymczasem zapraszam do zapoznania się z niektórymi moimi mruczkami (zdjęcia w trakcie uzupełniania):
CHANELwiek: ok. 2 miesiące
sterylizacja: nie

Chanel trafiła do mnie po tym jak mieszkała na działkach. Jest prawdziwą łobuziarą, uwielbia zabawy z piłeczką. Niestety od towarzystwa ludzi woli towarzystwo naszego kota Dziadunia/Narratora. Psocą razem jakby byli rówieśnikami.
BENITAwiek: ok. 4 miesiące
sterylizacja: nie

BENITKA trafiła do mnie prosto z piwnicy. Jest przyjazna, pieszczotliwa i jeszcze troszkę chora.
MUSZKAwiek: ok. 12-u lat
sterylizacja: nie

MUSZKA to malusieńka staruszka. Bardzo grzeczna i dobrze wychowana, świetnie sprawdza się na spacerkach, nawet na tych długich. Po oczkach widać, że ma słaby wzrok, jednak orientację w terenie ma świetną i bez problemu się porusza. Muszka akceptuje koty, za to jak zobaczy obcego psa to w pierwszym momencie musi go obszczekać, po wstępnym obszczekaniu zachowuje się względem innego psa jakby nigdy się nic nie stało.
Kiedy opiekun musi wyjść z mieszkania sunia bez problemu zostaje sama. Muszka jest bardzo przyjacielska i mało kłopotliwa, w mieszkaniu zachowuje się tak jakby jej nie było, kładzie się niedaleko opiekuna i smacznie zasypia.
ZIUTEKwiek: ok. 6 miesięcy
kastracja: tak
chip: tak

Syneczek „śmietnikowej” mamusi. Kiedy Ziutek dorósł mama zaczęła go zostawiać na coraz dłużej, a on siedział i pilnował miseczki do której dziennie noszę jedzonko. Pewnego wieczoru tak bardzo mi zaufał, że podbiegł do mnie i zaczął się przytulać. Nie było innego wyjścia, włożyłam go pod pachę i przyprowadziłam do domu.
Obecnie Ziutek bardzo zaprzyjaźnił się z Arią i traktuje ją jak swoją mamę. Mimo, że ma już ok. 6-u miesięcy ciągle do niej biega i upomina się o pieszczoty. W stosunku do ludzi jest trochę płochliwy, ale można go przekupić kawałkiem pysznego mięska.
**********************************************************************Koty z ul. Dunikowskiego w Tychach zostały wyłapane na sterylkę, po wyłapaniu okazało się, że Miśka i Narrator muszą być najpierw poddani leczeniu. W między czasie okazało się, że koty z wdzięcznością przyjęły klatki w których mieszkały przez trzy tygonie. Wychudzone, zarobaczone z odbarwioną na rudy kolor sierścią, dziękowały za każdy gest cichym mruczeniem. Nie miałam serca wypuści ich z powrotem tam, gdzie nikt ich nie chciał, gdzie piwnice są zamknięte, a kocie budki rozwalane. Zamieszkały w moim DT.MIŚKAwiek: ok. 1-ego roku
sterylizacja: tak
chip: tak

/na drugim zdjęciu Misia parę dni po zabiegu sterylizacji przy boku Dunisia.
Misia uwielbia pieszczoty i dobre jedzonko. Jest najbardziej płochliwa z całej trójki, ale jak poczuje się bezpiecznie to chętnie nadstawia brzuszek do głaskania. Bardzo lubi towarzystwo DUNISIA i NARRATORA, chętnie się z nimi bawi , jednak wzajemnym pieszczotom, najchętniej oddaje się z DUNISIEM. Misia i Duniś to ROMEO i JULIA.
Obecnie drobniutka Misia jest już zdrowa i ma piękne, aksamitne czarne futerko.
DUNIŚwiek: 2 lata
kastracja: tak

Teraz już piękny, duży i z aksamitną sierścią. Bardzo dba o Misię i ciągle pielęgnuje jej futerko. Młody Duniś przepada jeszcze za dwiema rzeczami, za łakociami i pieszczotami.
NARRATORwiek: 7 lat
kastracja: tak

Narrator jest najbardziej skomplikowaną kocią jednostką. Kiedy został złapany na sterylkę był wymęczony i wycieńczony, przeszło połowa jego sierści była ruda, sztywna i niemiła w dotyku. Nazwałam go DZIADUNIO, bo z poczciwą mordką przyjmował grzecznie kolejne zastrzyki. Koleżanka stwierdziła, że wygląda jak kot z bajki i nazwała go NARRATOR. Powolutku Kocurek nabierał sił i z „szyrkletowego” kota zamienił się w czarnego morusa. Ku naszemu zaskoczeniu zaczął gonić sztuczne myszki i ścigać się z ping pongiem. Jest ogromnym łakomczuchem i miałczeniem upomina się o najlepsze kawałki. Dodatkowo zaczął rządzić stadem. Myślę, że teraz powinnam nazwać go BOSS, albo SZERYF.
**********************************************************************Kocia rodzinka ze śmietnika przy ul. Bacha w Tychach to MAMUSIA-KLUSIA, BLANKA, ADAŚ i BETHOWEN. Po za Bethowenem, który trafił do mnie jako podrostek, koty zostały wyłapana na sterylizację, po której miały zostać wypuszczone. Niestety w zakładzie kilka metrów od wcześniej wspomnianego śmietnika nie udało mi się nikogo namówić by udostępnić im kawałek piwnicy i kociaki obecnie czekają u mnie na DS. Część "śmietnikowców" znalazła już swoje domy, jednak poniżej przedstawione mruczki dalej czekają na swoją szansę.
MAMUSIA-KLUSIAwiek: 3-4 lata rok
sterylizacja: tak

Zaopatrzyłam mnie w dwa mioty. Po złapaniu okazało się, że jest oswojona. Kiedy Klusia mieszkała na śmietniku była bardzo wychudzona i zaniedbana, jednak zawsze najpierw dbała o maluch i z każdym kęsem biegła najpierw do swoich dzieci. Niedawno ciężko chorowała na niewydolność wątroby, nawet miała być uśpiona. Na szczęście dzięki weterynarzom wróciła do żywych jednak cały czas wymaga troskliwej opieki. Bardzo bym chciała, by przede wszystkim ją ktoś zechciał przygarnąć, wygłaskać, i otoczyć jak najlepszą opieką, której ja niestety nie mogę zapewnić. Klusia jest przekochana i pieszczotliwa, zasługuje na wszystko co najlepsze.
BLANKAwiek: ok. 1-ego roku
sterylizacja: tak

BLANKA to wyjątkowo piękna córeńka KLUSI i kiedyś największy dzikus z całej rodzinki, myślałam, że nigdy jej nie oswoję, jednak moja piękność coraz częściej podchodzi do ręki ze smakołykiem i powoli nadstawia się do pieszczot. BETHOWEN chętnie psoci z rodzeństwem jednak na pieszczoty i wylizywanie uszu chętnie przychodzi do MAJKI. Na pieszczoty ludzi patrzy z pewną rezerwą.
ADAŚwiek: 1 rok
kastracja: tak

Braciszek Blanki uwielbia wyścigi ze swoim rodzeństwem i wspólne zabawy. Niestety harce zaczynają się często już o piątej rano. Od towarzystwa ludzi Adaś zdecydowanie woli towarzystwo innych kotów. Na szczęście i jego można przekupić smakołykami.
BETHOWENwiek: 1.5 roku
kastracja: tak

Jest jeszcze z pierwszego miotu KLUSI, tylko jemu z piątki rodzeństwa nie udało się do tej pory znaleźć domu, chociaż myślałam, że to on jako pierwszy opuści moje DT. Niestety tak się nie stało i półtoraroczny BETHOWEN dalej czeka na swoją szansę.
ARIAwiek: 3-5 lat
sterylizacja: tak

Gdy zobaczyłam Arię pierwszy raz nie rozpoznałam w niej kota, była makabrycznie wychudzona, a jej sierść przypominała starego, zużytego mopa. Idąc powolnym krokiem Aria szukała miejsca, gdzie mogłaby spokojne umrzeć. Ratowanie tego zwierzęcia wydawało mi się beznadziejnym, egoistycznym pomysłem, jednak złapałam ją i zawiozłam do kliniki gdzie odmówiono mi pomocy. Na szczęście przyjęli ją inni weterynarze którzy podjęli walkę o jej życie. Całkowicie dzika kotka nie miała sił z nami walczyć i poddawała się wszystkim zabiegom. Niestety, była tak wycieńczona, że nie można było pobrać jej nawet kropelki krwi. Aria umierała, miała poparzony pyszczek, a w odbycie zalęgły się już białe robaki. Kiedy Aria otrzymała kroplówkę - ku naszemu zaskoczeniu - rozpoczęła się akcja porodowa, urodziła pięć martwych płodów. Koteczka jeszcze długo walczyła o życie i ku wszystkim przeciwnością losu wygrała tę walkę. Zamieszkała w pokoju mojego syna i stopniowo zaczęła nam ufać.
Aria, początkowo jest szorstka do kociąt, jednak późnej niańczy nam wszystkie maluch, a ZIUTEK wprost za nią przepada.
Ostatnie wydarzenie pozwoliły mi na nowo spojrzeć na Arię. Parę dni temu przygarnęłam dużego, ogromnego, rudego kocura. Wszystkie moje koty schodziły mu z drogi łącznie z NARRATOREM. Niestety RUDZIELEC miał zły dzień i w pewnym momencie zaatakował naszą niepełnosprawną KAŚKĘ. Gryzł ją mocno po karku i trzymał czterema łapami. Bałam się, że ją zabije, to nie były zwykłe przepychanki. Kaśka strasznie płakała, a ja nie potrafiłam ich rozdzielić. Kiedy Aria zorientowała się w sytuacji zaczęła głośno miauczeć i w pewnym momencie rzuciła się w obronie obcej Kaśki. Zaatakowała RUDZIELCA nie bacząc na nic.
MAJKAwiek: ok. 2 lata
sterylizacja: tak
chip: tak
Majka mieszkała w schronisku, gdzie jako dzikie kocię trafiła z kocim katarem. W wyniku choroby utraciła jedno oczko. Ze schroniska trafiła do nowego domu, jednak tam się nie zaaklimatyzowała i pewnej niedzieli pojechaliśmy ją odebrać. Jej stan był tak zły, że jeszcze z drogi dzwoniliśmy do pani weterynarz, która nie bacząc na wolną niedzielę otworzyła dla nas gabinet. Kroplówki, zastrzyki, wiele nieprzespanych nocy, wiele rozterek i ciągłe oddalanie decyzji o eutanazji. Stan był krytyczny. Na szczęście po półtorej miesiąca stan się ustabilizował. Niestety w miedzy czasie okazało się, że Majka ma białaczkę. Trzy dawki kociego interferonu i po pół roku od ostatniej dawki zdecydowałam się na wykonanie testu. Tym razem test nie wykazał białaczki. Wiem, że test powinno się powtórzyć, jednak i drugi test nie da mi 100% pewności, więc postanowiłam się już niczym nie przejmować i cieszyć się dobrym stanem zdrowia mojej pięknej, okazałej koteczki. Przyznam się szczerze, że do nowego domu łatwo jej nie oddam.