Istna pisze:Podsunięto mi adres tego wątku - i - alleluja - to jest coś

Nie mogę ochłonąć - bo wszystko co przeczytałam na pierwszej stronie pasuje do mojej chorej kotki

Oczywiście objawy objawami - jutro się przykuję do kaloryfera u weta i nie spocznę dopóki nie zrobią Pukuni badań pod kątem niedoczynności tarczyc.
Cieszę się, że przypadek Brucka się przydaje innym. M.in. po to się tu te opisy pojawiają

Trzymam kciuki, żeby się udało
Żeby uściślić, u Brucka występuje niedoczynność przytarczyc.
Dokładniejszą listę rzeczy do zbadania na pewno wypisze Ci Anja - jeśli o mnie chodzi, to zapominam nawet wziąć do sklepu kartki ze spisanymi zakupami, a co dopiero nazwy tych wszystkich fachowych nazw

I nie będę tu udawał mądrego.
Po przeczytaniu Twojego posta widzę, że objawy choroby Brucka nieco się różnią, ale wiem jak trudno jest dokładnie przekazać na forum to, co się dzieje z kotem. Poza tym może to być więcej niż jedna przyczyna naraz. Brucek też był już oceniany jako kot do odstrzału, a minęło właśnie pół roku jego leczenia i biega tak samo szybko jak wcześniej

Korzystając z okazji napiszę, co u naszego Wodza.
Wczoraj po moim powrocie z pracy zajął się bieganiem wszędzie gdzie się dało i dzikimi wrzaskami. Długo to trwało. Aż prawie było widać jak gubi wapń

W nocy spał na mnie, bardzo szybko się układał po każdym powrocie (a poszedł m.in. uciszyć Hruptaka). Zastanawialiśmy się z Anją wczoraj, czy on się nie czuje trochę gorzej. Humor ma świetny, ale więcej burczy na nas przy lekach, tak od około 2 dni. Gdy go wczoraj i dzisiaj brałem na ręce, żeby zanieść w lepiej oświetlone miejsce do podania leków, to słyszałem pojedyncze sapnięcia przez nos. Takie dość głośne, jak przy wyższej temperaturze, czy nerwach u kota (przynajmniej takie coś widziałem dawniej u Hruptaka). Pomijając to jest bardzo życzliwie nastawiony i biega wesoło gdy nie śpi

Dzisiejszy poranek był trochę inny. Najpierw po zadzwonieniu budzika coś wstało z moich nóg i przyszło mrucząc. Potem ziewnęło mi w twarz i chętnie dawało się głaskać. To był Wódz. Zanim nadeszła pora podania mu leków zorientowałem się, że chyba się gorzej czuje (zaczął się oblizywać). Szybko te objawy zakończyły się podwójnym zwymiotowaniem. Była to woda z pływającą w niej sierścią. Tej sierści było trochę, ale nie w kulkach, tylko tak luzem. Potem podałem Bruckowi leki. Śniadania nie chciał. Na wszelki wypadek przyniosłem mu pastę na sierść i zjadł ją bardzo chętnie. Dopiero tuż przed moim wyjściem przyszedł na śniadanie, ale bardzo długo marudził przy misce zanim zaczął. Potem jednak zaczął jeść, a nawet ukradł coś Miśkowi. Po kilkunastu minutach był już zwykłym, szczekającym do mnie z parapetu Wodzem. Później musiałem już wyjść
