Melduję się..
Kurczaczku kochany
Moja kiciunia jest nadal słabiutka, ale staramy się. Nie chce jeść. Przynajmniej conva. Wczoraj spróbowałam dać jej po raz pierwszy, bo zalecenie było: głodzić. Spróbuję z kurczakiem gotowanym. Może zaskoczy. Leci jej ciągle ślina z pysia, a to chyba oznacza, że jest jej niedobrze i lekko wymiotuje. Kupy od wczoraj złe. Biegunka. Ale na siusia i kupka do kuwety. Wiecie jak cieszą takie wycieczki, taki sygnał, że ma siłę tam dojść?
Dzięki Janie

Julisia dostała dwie dawki neupogenu. Liczymy, że pomoże. Poza tym kroplówki, antybiotyki, jakieś środki na brzucho, interferon.. Ma niestety gorączkę, codziennie, ok. 40 stopni. O 22.30 wczoraj Mieszko był zaatakowany przeze mnie czy mam jej podać ponownie tolfinę (albo coś takiego, nie pamiętam nazwy) czy czekać.. Miała 39,8.. Miałam czekać. Po półtorej godzinie miała 39,7.. Później, przez noc chyba temperatura trochę zeszła. Nie męczyłam jej mierzeniem, tylko macałam choć to nie jest miarodajne źródło wiedzy.. matko, jak ona biedna nie lubi być wyciągana z domku swojego.. Wie, że coś zaraz będzie na niej czynione..
Basiu, na piśmie jeszcze stwierdzę, że była to dla mnie przyjemność Cię poznać
Kciuki nadal trzymajcie. Potrzebne Julini bardzo.