Problem polega na tym, że chłopak nie ma białaczki, a jedynie przeciwciała wirusa ją wywołującego i być może samego wirusa. To jest tak jak z KK czy FIP jest wirus, ale nie ma żadnych obiawów chorobowych, a właściwie nie ma pewności, czy jest wirus, czy tylko przeciwciała. Standardowy test FIV/FeLV jest testem ELISA wykrywającym obecność przeciwciał. I tu jest pies pogrzebany. Nie ma pewności czy wirus jest jeszcze w organiźmie czy to tylko pozostałości przeciwciał, bo ich stężenie nie daje jednoznacznego wyniku. Test jest pozytywny, natomiast intensywność prążka jest znikoma co świadczy o niskim stężeniu przeciwciał. Poprzedni prążek był znacznie wyraźniejszy. Spora cześć kotów jest zdolna sama zwalczyć wirusa, przynajmniej do ilości która nie pozwala na wykrycie go w krwi, co można przyjąć za zwalczenie wirusa. Istnieje alternatywny test FeLV polegający na izolacji materiału genetycznego wirusa metodą PCR(duże uproszczenie ale pewnie CC by się zgodziła, że nie warto wchodzić w szczegóły techniczne). Taki test potwierdza obecność wirusa, a nie przeciwciał. Pewno jeżeli kolejny test będzie nierozstrzygający poszukamy laboratorium, które wykonuje testy metodą PCR, w celu potwierdzenia lub zaprzeczenia obecności wirusa. Mam nadzieję, że za bardzo nie zamotałem
