Satyr77 pisze:ale tylko delikatnie z oczów jest podobny

oby nie z charakteru
bo ciotka Inga zwariuje 
no co Ty?
Sambor chodzi i miągwi, że się nudzi. Na Timura warczy

TŻ mówi, że nie uczę się na błędach i nie wyciągam wniosków skoro drugi Georg nam rośnie. A właśnie... Sambor Georga chyba lubi, normalnie go gania, skacze na niego z nienacka i - czemu nie możemy się nadziwić - wciąż jeszcze żyje
Maluch został wczoraj próbnie wypuszczony z klatki. Szybko biega, ale tak jakoś niezgrabnie. To chyba przez ten wielki brzuszek i chudzieńkie łapki. Ale muszę powiedzieć, choć wydaje się to niemożliwe, że już kosteczki nie są AŻ TAK wystające. No więc Timura wypuściłam, niech sobie polata. Po jakiejś godzinie, cisza jakaś nienaturalna, więc liczę sztuki futra: dymne śpi, bure śpi, srebrne śpi, biało-burego nie ma, więc zaczynam szukać, światła pozapalaliśmy, żeby kurdupla nie zdeptać. Patrzę, a maluszek na naszym łóżku, ale zawinięty w koc jak nadzienie w naleśniku

tylko czubek buzi wystawał.
Ogólnie nie daje się złapać jak biega luzem, boi się stojącego człowieka. Ale jak się przykucnie (mój kręgosłup

) to już tak nie panikuje. Na noc został zamknięty w klateczce jeszcze. Szybko się uczy, cffaniaczek. Już wie, że jak dzwoni budzik, to można zacząć drzeć ryjka. Dziś śniadanie podawał TŻ, podszedł do klatki, mały się cofnął, wydał z siebie dźwięk, który TZ zakwalifikował: "nie wiem, albo mnie oprychał, albo kichnął", po czym, kiedy wyczuł zapach mięska zaczął mrukolić. Może już wystarczy tej klatki? zobaczymy, jak wrócę z pracy. Niestety w weekend mam szkołę, więc też mało będę w domu, ale i tak więcej niż w tygodniu. TZ-towi jak zwykle "przykro, że on musi sam w klatce siedzieć"

Klemciowi znów się oko ślimaczy, ja już nie moge z tym kotem...