» Wto kwi 06, 2004 18:17
Tracił równowagę przy torsjach, wymiotował, płakał, moja mam myslała ze to juz koniec...ale jak nie wymiotuje porusza sie ok...tylko jest taki zapadniety... ciagle pije...ojciec powiedział ze kategorycznie nie zgadza się na przedłuzanie kotu agonii...chce dzis pojechać go uspić...
Wiem ze ma racje, wiem, że prędzej czy później trzeba będzie to zrobić...że nawet jesli zwalczymy to załamanie za czas jakiś przyjdzie nastepne, a w międzyczasie kocinę bede męczyc kroplówkami, ja to wszystko wiem tylko czemu w srodku chce sie wyć???Dlaczego człek ciagle mysli ze da się cos zrobic?
Nie jestem w stanie pojechać z ojcem, nie moge....