Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
ARKA pisze:vega36 pisze:atrophy pisze:To ja tylko krótko o konkursach na stanowiska publiczne. Owszem, jeżeli papiery spełniają wymagania, zawsze zaprasza się kandydata do wzięcia udziału w postepowaniu kwalifikacyjnym. Taki jest wymóg i jest on realizowany pierwszorzędnie. I tylko ten, bo konkursy w naszym kraju są ustawione - muszą się odbyć, więc się odbywają, a jakże, ale kto obejmie stanowisko wiadomo na długo przed publikacją ogłoszenia o naborze...
Miałam swego czasu styczność z instytucją administracji publicznej "wysokiego szczebla" - do tej pory trudno mi uwierzyć, do jakiego stopnia w tym kraju rozwinięty jest nepotyzmMówi się o tym w mediach, ale mówienie to pikuś. Wie ten, co widział.
Masz całkowitą rację. Everestem naiwności jest wiara w uczciwość konkursów na stanowisko.
No jestem ciekawa jakiego byscie tam "geniusza' obsadzily co potrafi takim molochem zarzadzac. Gratuluje wiary, ze takiego widzicie, ze jest, ze da rade.
No chyba, ze pokladacie nadzieje w tym, ze nowy zarzadzjaca tak "posprzata", ze bedzie w schronisku ZAWSZE tyle zwierzat ile jest miejsc dla nich i kropka. Ale mam nadzieje, ze macie swiadomosc, ze wiele organizacji i osob prywatnych na to sie nie zgodzi, nie jest to tez zgodne z ustawa o ochronie zwierzat, wrecz jest przestepstwem.
atrophy pisze: Znasz dyrekcję, podpowiedz, co zrobić, żeby zachęcić schronisko do współpracy, do zaakceptowania pomysłu dt, do otwarcia się na kwestię adopcji chorych zwierząt, do podjęcia działań w kierunku ograniczenia liczby zachorowań i poprawy warunków bytowych, może do wykroczenia poza obowiązek i zdecydowania się np. na wykonywanie testów białaczkowych i na FIV kotom przyjmowanym na kwarantannę? Może np. pomogłabyś umówić spotkanie grupy zainteresowanej z panią dyrektor? Może gdyby miała "namacalną świadomość", że istnieje grupa ludzi zainteresowanych losem zwierzat, rozważyłaby pewne formy współpracy? Pisałam, że psychicznie nie dam rady pojechać do schroniska, ale raz kozie śmierć, pojechałabym.
Satoru pisze:Never pisze:Satoru - powiem tylko tak - bardzo mnie dziwi, ze poprosilas o zajecie glosu osobe ktora w ogole nie ma pojecia o sytuacji na Paluchu - bo jak sama przyznałaś nie ma wcale, nawet nie jest wolontariuszką. nie wiem czemu to miało służyćSu napisała, zeby nie zabierac glosu jak sie nie wie jak tam jest - no wlasnie tutaj zabierają głos m.in. osoby, ktore znają dobrze paluchowe realia.
a mnie bardzo dziwi, że nie czytasz ze zrozumieniemprzyznałam ze nie ma pojęcia o KOTACH- co zresztą sama powiedziała- a nie o sytuacji na paluchu, czyli: nie zna się na kocich chorobach, nie wie co i jak się przenosi.
Poprosiłam o zajęcie stanowiska osobę spoza forum, która już tam była (nie jest wolontariuszem, na Paluchu bywała) a co ciekawe, ma odmienne zdanie od mojego, bo ja bym po prostu chwyciła karabin i poszła strzelać do ludzi.
Miało to służyć temu, żeby wymieniła z Tobą, ze mną i resztą czytelników tutaj, forum swoje spostrzeżenia - bo od tego forum zdaje się jest? Może razem będzie nam łatwiej, może na zasadzie burzy mózgów podsunie nam jakieś wskazówki, którą drogą iść?
Never, robisz dużo dobrego i chylę czoła za zaangażowanie, na które ja bym się pewnie nie zdobyła. Ale prosze Cię, przyhamuj trochę z takim osądzaniem. Su nie jest żadną moją bliską koleżanką, bo znamy się od września, ale uderzyło mnie takie niesprawiedliwe oskarżanie.
atrophy pisze: Czasem piszesz z sensem, czasem walisz na oślep, chyba tylko po to, żeby walnąć... Zarządzanie molochem jest do zrobienia, tyle że skuteczne wymaga pewnej elastyczności, o którą chyba na Paluchu trudnoNie jesteśmy tu po to, żeby roztaczać wizję zmian stanowiskowych, choć wielu osobom sprawiłoby to przyjemność. A już na pewno nie po to, żeby uśmiercać zwierzęta na modłę amerykańską
Znasz dyrekcję, podpowiedz, co zrobić, żeby zachęcić schronisko do współpracy, do zaakceptowania pomysłu dt, do otwarcia się na kwestię adopcji chorych zwierząt, do podjęcia działań w kierunku ograniczenia liczby zachorowań i poprawy warunków bytowych, może do wykroczenia poza obowiązek i zdecydowania się np. na wykonywanie testów białaczkowych i na FIV kotom przyjmowanym na kwarantannę? Może np. pomogłabyś umówić spotkanie grupy zainteresowanej z panią dyrektor? Może gdyby miała "namacalną świadomość", że istnieje grupa ludzi zainteresowanych losem zwierzat, rozważyłaby pewne formy współpracy? Pisałam, że psychicznie nie dam rady pojechać do schroniska, ale raz kozie śmierć, pojechałabym.
Tymczasem przypominam, że filmiki kociaków mozna oglądać tutaj.
Oraz informuję, że bazarek niebawem.
Never pisze: Zauwaz tez, ze na tym watku odnosimy sie do sytuiacji kotow i padly slowa, ze psy maja o wiele lepiej w porownaniu z nimi.
Dzikers pisze: Nosicielstwo często jest zupełnie niewidoczne, więc przy takiej ilości i rotacji zwierząt testy powinny być wykonywane zawsze przed kontaktem kota z innymi kotami (tzn. wpuszczeniem do pomieszczenia/klatki gdzie jest już inny kot).
Jeśli Paluch tego nie robi, to przyczynia się do roznoszenia Fiv i Felv po kraju, bo mogą wydać nieświadomym ludziom kota nosiciela i on potem zarazi nieszczepionego kota rezydenta czy nieszczepione koty sąsiadów (jeśli domek wychodzący).
Koty nosicele powinny trafiać do świadomych domów niewychodzących. No i oczywiście leczenie powinno już być zaczynane na Paluchu.
ARKA pisze:atrophy pisze: Czasem piszesz z sensem, czasem walisz na oślep, chyba tylko po to, żeby walnąć... Zarządzanie molochem jest do zrobienia, tyle że skuteczne wymaga pewnej elastyczności, o którą chyba na Paluchu trudnoNie jesteśmy tu po to, żeby roztaczać wizję zmian stanowiskowych, choć wielu osobom sprawiłoby to przyjemność. A już na pewno nie po to, żeby uśmiercać zwierzęta na modłę amerykańską
Znasz dyrekcję, podpowiedz, co zrobić, żeby zachęcić schronisko do współpracy, do zaakceptowania pomysłu dt, do otwarcia się na kwestię adopcji chorych zwierząt, do podjęcia działań w kierunku ograniczenia liczby zachorowań i poprawy warunków bytowych, może do wykroczenia poza obowiązek i zdecydowania się np. na wykonywanie testów białaczkowych i na FIV kotom przyjmowanym na kwarantannę? Może np. pomogłabyś umówić spotkanie grupy zainteresowanej z panią dyrektor? Może gdyby miała "namacalną świadomość", że istnieje grupa ludzi zainteresowanych losem zwierzat, rozważyłaby pewne formy współpracy? Pisałam, że psychicznie nie dam rady pojechać do schroniska, ale raz kozie śmierć, pojechałabym.
Tymczasem przypominam, że filmiki kociaków mozna oglądać tutaj.
Oraz informuję, że bazarek niebawem.
Zacznijmy od konca. Warunkow bytowych nie da sie tam poprawic. Nikt nie bedzie odwadnial nie swoj teren za publiczne pieniadze, kryminal!!! Przyjmijcie to do wiadomosci ,ze W-wie jest potrzebne drugie schronisko! Łatwo jest teoretyzowac nie znajac zasad i mozliwosci. Testy kotom-czy schronisko stac na takie testy dla wszystkich kotow? Czy miasto zaakceptuje w budzecie schroniska taki wydatek w ogole? Zreszta, jeden test o niczym nie swiadczy, dobrze wiecie.
Moge sprobowac umowic grupe na spotkanie z p.dyrektorką. Ile osob?
ARKA pisze:Satoru pisze: Poprosiłam o zajęcie stanowiska osobę spoza forum, która już tam była (nie jest wolontariuszem, na Paluchu bywała) a co ciekawe, ma odmienne zdanie od mojego, bo ja bym po prostu chwyciła karabin i poszła strzelać do ludzi.
Zreszta, Su napisala tez,ze stara sie byc wolontariuszem oficjalnym. Ja kiedys tam i bylam wolontariuszem i nawet pracowalam. Punkt widzenia, zapewniam, zmienia sie jak sie jest po "drugiej stronie barykady". Kiedy nie tylko ma sie roszczeniowe podejscie ale trzeba zaczac cos samemu zmieniac, ze to nie jest takie proste jak w teorii nam sie wydaje. Co innego jest schronisko, ktore nie musi przyjmowac zwierzat a co innego ktore codziennie MUSI przyjac kilka-kilkanascie zwierzat nowych, dzien w dzien. Nie da sie "posprzatac" i "spocząc na laurach".
Nie ma tak,ze czekają wolne miejsca na nowe przybyle zwierzeta, kazdy przyjazd zwierzaka nowego to "bol glowy" gdzie go slownie "upchac".
Porownujac takie schroniska miejskie np.W-wa i Lublin,obszarowo takie same(4hektary, warszawskie ma 3 hektary uzyczne od Portow lotniczych) a ilosci zwierzat przyjmowanych:psow w-wa 3500 a Lublin 1500 gdzie te zwierzeta w w-wskim "upychac" wywozic poza miasto i puszczac luzem? Kotow Lublin w 2008 roku przyjal ponad 800, w-wa ponad 600. Z tym,ze chyba jak otworzono nowe lubelskie schronisko zwieziono wszystkie mozliwe koty( i dzikie) z miasta, nie sadze aby takie ilosci przybywajacych kotow w Lublinie sie utrzymywaly.
Jak sie wchodzi na teren lubelskiego schroniska widac luz i przestrzen a w warszawskim poupychane wszdzie zwierzeta,wszedzie gdzie sie tylko da.
Lubelskie schronisko raz w miesiacu robi dni otwarte, tematyczne dni, z czescia edukacyjna i artystyczna. Ten co bywa w warszawskim schronisku widzi taka mozliwosc robienia takich imprez na Paluchu? JA NIE!!
Kazda akcja na poprawe warunkow bytowania zwierzat w schroniskach jest wskazana ale adresat musi byc trafnie wybrany.
W-wa potrzebuje drugiego schroniska, listy do Prezydent W-wy,protesty i owszem ale tam. Taki moloch warszawski, z poupychanymi doslownie, tam zwierzetami nigdy nie bedzie funkcjonowal dobrze, NIGDY!
I Su z jednej strony dobrze napisala: zaduzo filmow sie oglada na animal planet: piekne, przestronne schroniska; jeden pies, gora dwa w boksie tylze tam sa zwierzeta "nadprogramowe" poddawane eutanazji lub tez przyjeta ogolna zasada ze dwa tygodnie pobytu i morbital. Nie wazne ze zdrowy, mlody, sliczny.
ARKA pisze:Dzikers pisze: Nosicielstwo często jest zupełnie niewidoczne, więc przy takiej ilości i rotacji zwierząt testy powinny być wykonywane zawsze przed kontaktem kota z innymi kotami (tzn. wpuszczeniem do pomieszczenia/klatki gdzie jest już inny kot).
Jeśli Paluch tego nie robi, to przyczynia się do roznoszenia Fiv i Felv po kraju, bo mogą wydać nieświadomym ludziom kota nosiciela i on potem zarazi nieszczepionego kota rezydenta czy nieszczepione koty sąsiadów (jeśli domek wychodzący).
Koty nosicele powinny trafiać do świadomych domów niewychodzących. No i oczywiście leczenie powinno już być zaczynane na Paluchu.
Wszystko dobrze i ładnie i w trosce o zwierzeta tylko zapytaj schronisko czy ma na taki cel fundusze. Ile schronisk w Polsce wykonuje takie testy kotom, ktore?Czy osrodki sterylizujace koty wolnozyjace wykonuja takie testy? Glownym zrodlem tych chorob sa koty wolnozyjace, prawda?
Jana pisze:ARKA pisze:Dzikers pisze: Nosicielstwo często jest zupełnie niewidoczne, więc przy takiej ilości i rotacji zwierząt testy powinny być wykonywane zawsze przed kontaktem kota z innymi kotami (tzn. wpuszczeniem do pomieszczenia/klatki gdzie jest już inny kot).
Jeśli Paluch tego nie robi, to przyczynia się do roznoszenia Fiv i Felv po kraju, bo mogą wydać nieświadomym ludziom kota nosiciela i on potem zarazi nieszczepionego kota rezydenta czy nieszczepione koty sąsiadów (jeśli domek wychodzący).
Koty nosicele powinny trafiać do świadomych domów niewychodzących. No i oczywiście leczenie powinno już być zaczynane na Paluchu.
Wszystko dobrze i ładnie i w trosce o zwierzeta tylko zapytaj schronisko czy ma na taki cel fundusze. Ile schronisk w Polsce wykonuje takie testy kotom, ktore?Czy osrodki sterylizujace koty wolnozyjace wykonuja takie testy? Glownym zrodlem tych chorob sa koty wolnozyjace, prawda?
Przecież koty wolnożyjące nie trafiają do schroniska, tzn. schronisko nie ma prawa ich przyjąćWięc jakim są one zagrożeniem dla kotów schroniskowych?
ARKA pisze:Jana pisze:ARKA pisze:Wszystko dobrze i ładnie i w trosce o zwierzeta tylko zapytaj schronisko czy ma na taki cel fundusze. Ile schronisk w Polsce wykonuje takie testy kotom, ktore?Czy osrodki sterylizujace koty wolnozyjace wykonuja takie testy? Glownym zrodlem tych chorob sa koty wolnozyjace, prawda?
Przecież koty wolnożyjące nie trafiają do schroniska, tzn. schronisko nie ma prawa ich przyjąćWięc jakim są one zagrożeniem dla kotów schroniskowych?
Odnioslam sie do stwierdzenia ze roznosi sie te chroby po calej Polsce, nie robiac testow na paluchu.
Never pisze:ARKA pisze:Satoru pisze: Poprosiłam o zajęcie stanowiska osobę spoza forum, która już tam była (nie jest wolontariuszem, na Paluchu bywała) a co ciekawe, ma odmienne zdanie od mojego, bo ja bym po prostu chwyciła karabin i poszła strzelać do ludzi.
Zreszta, Su napisala tez,ze stara sie byc wolontariuszem oficjalnym. Ja kiedys tam i bylam wolontariuszem i nawet pracowalam. Punkt widzenia, zapewniam, zmienia sie jak sie jest po "drugiej stronie barykady". Kiedy nie tylko ma sie roszczeniowe podejscie ale trzeba zaczac cos samemu zmieniac, ze to nie jest takie proste jak w teorii nam sie wydaje. Co innego jest schronisko, ktore nie musi przyjmowac zwierzat a co innego ktore codziennie MUSI przyjac kilka-kilkanascie zwierzat nowych, dzien w dzien. Nie da sie "posprzatac" i "spocząc na laurach".
Nie ma tak,ze czekają wolne miejsca na nowe przybyle zwierzeta, kazdy przyjazd zwierzaka nowego to "bol glowy" gdzie go slownie "upchac".
Porownujac takie schroniska miejskie np.W-wa i Lublin,obszarowo takie same(4hektary, warszawskie ma 3 hektary uzyczne od Portow lotniczych) a ilosci zwierzat przyjmowanych:psow w-wa 3500 a Lublin 1500 gdzie te zwierzeta w w-wskim "upychac" wywozic poza miasto i puszczac luzem? Kotow Lublin w 2008 roku przyjal ponad 800, w-wa ponad 600. Z tym,ze chyba jak otworzono nowe lubelskie schronisko zwieziono wszystkie mozliwe koty( i dzikie) z miasta, nie sadze aby takie ilosci przybywajacych kotow w Lublinie sie utrzymywaly.
Jak sie wchodzi na teren lubelskiego schroniska widac luz i przestrzen a w warszawskim poupychane wszdzie zwierzeta,wszedzie gdzie sie tylko da.
Lubelskie schronisko raz w miesiacu robi dni otwarte, tematyczne dni, z czescia edukacyjna i artystyczna. Ten co bywa w warszawskim schronisku widzi taka mozliwosc robienia takich imprez na Paluchu? JA NIE!!
Kazda akcja na poprawe warunkow bytowania zwierzat w schroniskach jest wskazana ale adresat musi byc trafnie wybrany.
W-wa potrzebuje drugiego schroniska, listy do Prezydent W-wy,protesty i owszem ale tam. Taki moloch warszawski, z poupychanymi doslownie, tam zwierzetami nigdy nie bedzie funkcjonowal dobrze, NIGDY!
I Su z jednej strony dobrze napisala: zaduzo filmow sie oglada na animal planet: piekne, przestronne schroniska; jeden pies, gora dwa w boksie tylze tam sa zwierzeta "nadprogramowe" poddawane eutanazji lub tez przyjeta ogolna zasada ze dwa tygodnie pobytu i morbital. Nie wazne ze zdrowy, mlody, sliczny.
O ile wiem to sama pani dyretor podjela decyje o rozbudowie schroniska i to za jej kadencji prawie 3-krotnie zwiekszzyla sie liczba psów
Użytkownicy przeglądający ten dział: label3, puszatek i 115 gości