Mam szczęście ostatnio.. Zajebiste
dwa małe nieszczęścia, pseudodemonolog, a teraz zalani sąsiedzi.. Siedzę na angielskim i dzwoni telefon - właścicielka mieszkania..później sms od Bartka : " o 16 przyjdzie właścicielka, bo dzwonili z administracji, że zalewani są ludzie pod nami i trzeba sprawdzić czy to nie nasza wina ". Dziwię się, bo moja łazienka nie pływa, no ale może akurat, wanna jest okafelkowana, a dziurę przytkałam, bo Mela tam ucieka notorycznie. Przychodzi hudraulik i mowi, że u sąsiadów to nie za ciekawie wygląda, a u nas jest kratka ściekowa zawalona i trzeba wyczyścić. Niestety, pan pracuje do 16 i co najwyzej może zrobić to jutro za 40 zł. Przyszła sąsiadka z dołu i pyta o nr polisy, to pytamy od kiedy jej to cieknie, że jest tak tragicznie (bo musi uważać, żeby jej na głowe tynk nie spadł). No była zapowiedź tydzień temu, teraz zaczęło w sobotę i cały weekend. Więc kumacie czaczę, leje się jej na łeb, ale ona szanuje swój czas i innych, więc dopiero dzisiaj dzwoniła (chyba lubi problemy).. Aaa, a jej szacunek objawia się tym, że przychodzi i cycka sobie cukierka rozmawiając z nami. No, 4 lata temu odpuściła, ale teraz nie. Właścicielka idzie zobaczyć te szkodę - w łazience mała plama i to wcale nie nad wanną, ale ok. Jesteśmy z właścicielką złe, na szczęście pani Ania ma jakąś polisę, która powinna pokryć koszty.
Moja teoria - sąsiadka z dołu nie lubi studentów. Kiedyś byłam z dziewczynkami, których pilnowałam i ich mamą na spacerze, ta sąsiadka się podłączyła. Jak się dowiedziała, że rodzina dziewczynek się wyprowadza do domu i będą wynajmować swoje mieszkanie, to zaraz zapytała : " ale chyba nie studentom ?" itd w tym kontekście. Więc po co przyjść nam powiedzieć, że zalewamy, jak i tak pieniądze za szkody się dostanie, a może studentom się nagrabi. A przecież nic nie robimy, raz na pol roku sie jakas imprezka trafi, ale tez nie tak glosno i max do drugiej. Ja też znoszę jej wrzeszczące i biegające dzieci
Dziwna, baaaaardzo dziwna baba
ten cały rzeczoznawca powinien wziąć pod uwagę, że ona dwa dni zwlekała - na naszą szkodę też, na nasz koszt. A ja biedna jak mysz koscielna, stypendium mi nie wyplacili za pazdziernik i listopad jeszcze
