kinga w. pisze:Fiu, fiuuu... Faktycznie wychowałaś!U nas nie tak. Jak miał do pracy rano, a ja miałam później, to wstawałam, robiłam śniadanko, kandarapki do pracy... Z drugiej strony jak jechałam do KRK na cały dzień, a on wracał po nocy to odwoził mnie na busa zamiast iść spać - w końcu na busa mam ok. półtora km i to się da na butach przelecieć... Albo wstawał specjalnie żeby mnie odwieźć, tudzież jeśli nie był w pracy to przywoził z busa do domu. W zimie to zmarzlinę kompletną przywoził więc zapędzał pod prysznic, robił kolację i serwował "herbatkę po góralsku". Ze łzami w oczach dziękowałam za tę troskę. Trudno było powstrzymać łzy - w herbatce było chyba pół na pół śliwowicy i żywym ogniem paliła. Starało się kochanie. Eh... Liczymy dni...
No to jeszcze nie jest tak źle
I się u siebie ładnie witam
Mąż obudził się wściekły....Kwiatek rozwalony-normalnie z korzeniami wyjęty...Oczywiście nie powiem kto to....(Leon-on ambitnie tym kwiatem się bawił)
Wszedł do Ani do pokoju a tam 3sztuki kupska,zwymiotowane coś...
Normalnie oszaleć można...3 sztuk pies by nie narobił,więc zakładam że to koty....wrr
Miały nie mieć wstępu do córki,ale między piecem który stoi w naszym pokoju i w córki (tak przez ścianę idzie pól na pół)jest duża szpara...Więc koty sobie biegają do niej do pokoju...
Muszę coś wymyśleć żeby one pod każdym względem w każdej sytuacji załatwiały się w kuwecie bo za chwilę dywan za 400zł wyrzucić na śmietnik będę musiała
Ehh trzeba się jakoś za to zabrać
Aha.
Ramzesik z Leonkiem wczoraj cały wieczór szaleli,bawili się jak nigdy-Leonek zadowolony bo nie miał z kim sie bawić,a wczoraj to aż szalał
Moje kochane kociaste















