Siedzę sobie dzisiaj w domciu, czytając całkiem niezłą książkę, dziecię moje straszne zostało zabrane przez tatusia, a ja odpoczywam

Kocham ją ponad zycie, ale czasem takie dzień tylko dla mnie ratuje mi zdrowie psychiczne.

Okłady z kotów sobie robie, czytam, popijam kawkę i nie sprzątam, choć sajgon mam okropny. Ale co tam... zdecydowanie poprawił mi się nastrój, czym jestem nieco zaskoczona, a nawet zaniepokojona (babajago, ty wiesz), bo jak mi się tak nastrój poprawia, to zwykle potem musze za to odpokutować, w ten czy inny sposób. Ale na razie nie będę się zamartwiać
Pompon mnie kocha niesamowicie i takie baranki jakie z wyskoku mi wypłaca co chwilę, to się normalnie w głowie nie mieści

Pimpek wisi na mnie i udeptuje mnie bez przerwy, nawet jak go na chwilę zdejmuje z siebie, to zaraz się pcha i parkuje na mnie znowu. Frędzel się skrada patrząc z byka, czy uda mu się dopaść mamusi i też choć do uda się przytulić.

Eh, relaksuję się
