Siedziałyśmy od 8 rano. Koty nie chciały sie łapać. Cały czas ktoś nam przeszkadzał. Wlazłam przez płot i poszłam do komórki, przez okienko której wychodziły wcześniej maluszki.
Zastałam jednego już nie żyjącego.

Ustawiłyśmy klatkę przy bramie. Złapał się malutki burasek z białymi skarpetkami. Później do klatki weszła burasia około 5 miesięczna. Potem koty zupełnie się wycofały. Odjechałyśmy na kilka minut. Jak wróciłyśmy do klatki weszła maleńka czarna koteczka. Zostawiłyśmy klatkę na posesji i pojechałysmy do schroniska. Spotkałyśmy się z Agn i razem z nią i jej koleżanką wróciłymy do domostwa. W klatce siedziała kolejna 5 miesięczna burasia. Rozstawiłyśmy drugą klatkę przywiezioną przez dziewczyny, jednak koty zupełnie olały już obie klatki. Czekałyśmy, jednak kociaki nie wchodziły. Ja z Agnieszką wróciłam do schroniska, a dziewcznyny z Torunia zbierały się do domu. Nie wiem jak, ale złapały jeszcze małego biało-rudego koteczka i zabrały go ze sobą. Po godzinie wróciłam z Agnieszką na posesję po klatkę, a tam zonk - właściciele

Pan zaczął od pretensji, że wchodzimy na jego posesję, ale porozmawialiśmy. Ludzie nie chcą tych kotów. Dogadaliśmy się, że pod koniec tygodnia wyłapią kociaki i zadzwonią do mnie, a ja po nie podjadę. Nie chcą też tych dwóch burasiek, które złapane są na sterylkę i są u mnie w lecznicy. Jednak powiedziałam im, że je wypuszczę u nich sporotem. Pani mówiła, że im tu będzie zimno i nie będa karmione, ale koteczki musza tam wrócić - są zupełnie dzikie.
Podsumowując - złapane:
*5 miesięczna burasia
*5 miesięczna burasia
*7 tygodniowa czarna koteczka
*7 tygodniowy burasek
*8 - 9 tygodniowa biała z szarym koteczka (to nie jest ta co na zdjęciu) - pojechała do dorcia44
*7 tygodniowy rudo biały maluch
Pozostały na pewno:
*rude wielkie coś - podobno kocur
*trikolorka dorosła
*maluszki: burasek lub dwa buraski, rudo biały
*czarna średniaczka
*2 burasie dorosłe
*dwa białaski - bardzo chore
*buro-ruda dorosła
*bure średnie coś
Koty są chore, zakatarzone na maxa. Ta malutka, która pojechała do Dorci wygląda na najzdrowszą. Są na maxa zapchlone. W ciągu tygodnia oczy im się pozaklejały, najbardziej widać to po białaskach.
To maleństwa, które przywiozłam do Łodzi:


Ogólnie to jestem zawiedziona. Miałam nadzieję wyłapać wszystkie maluszki. Mam nadzieję, że właściciele połapią kociaki. Planuję na czawrtek kolejny wyjazd, żeby połapać koty, bo jak właściciel posesji mi powiedział, ze wsadzi je do beczki i mi je przetrzyma to
