Wtedy podasz go jeszcze raz!
A tak serio - aż się z małżem cieszymy, że dobrze się ta sprawa skończyła. To daje nadzieję.
*********************************************************************
A co do mego dzieciaka - Mircia. Niby się wzion i wyprowadził, manatki pozabierał i poszet na swoje, ale do starej na obiad przylatuje. Dawno o dzieciskach nie pisałam. Najstarsza nie ma aidsa, wypuścilimy ją więc ze starym na wolność, to znaczy się - po pokojach może chodzić i na wersalkach spać. Z Cześkiem sie żadko kłucom. Ona jest charakterna (nie wiem, po kim to ma), to i czasem Ceśka przez łeb zdzieli. Czesiek się roztył, że Boże zmiłuj. Tylko by jad. A skond ja mam tyle brać? Ha? Z Józkiem dalej dobrze. Wzion się za siebie i dał wykompać. W ogule, rześmy dzieciska ostatnio wreszcie kompali. Bożesztymujboże - taki wydatek! Tyle wody poszło. No, ale niech ta. Raz nie zawsze. Znów na pół roku spokój bendzie.
Kurczaka im dzisiaj nagotowała, objedli się jak bąki. I niby wszystko dobrze jest, ale sie ze starym boimy, bo u mnie w robocie wieczna ospa jest. A my nie chorowali. Boimy się pułtasiemca, czy jak to tam nazywają. Cholera by ta wziena takie życie. Co się polepszy, to sie... no nieważne.
Trzymajta sie ciotki i wpadajta do nas!