Miau Miau mi wczoraj nie chodziło

A takiego dłuuuugiego posta napisałam. O takiego:
marzena68 pisze:Agatko czy znajdzie się jakiś domek tymczasowy dla [ tak na moje oko 3 miesięcznego] malucha ? Dzisiaj dołączył w trakcie karmienia osiedlowych bezdomniaków.Na razie jest z innymii kotami w ich kryjowce w przyśmietnikowej rupieciarni.Nie jest dziki i wygląda na pierwszy rzut oka nieżle-chyba musial ktoś go wczoraj podrzucić.
Ech... jest jeszcze??? Naprawdę dzieciakowaty ? Nie żebym była podejrzliwa, ale kicia Zadumka miała mieć 6 tygodni (i miała, ale ze 2 miesiące temu

) a Bajka miała być kociakiem (tez pewnie kiedyś była

)
Luspa pisze:Pani z mojego szkolnego sklepiku chce wziąć dwie kotki lub jednego kocurka. Wysyłała Aga do Ciebie smsa w tej sprawie. Zaprosiłam ją na Mruczenie. Powiedziała, ze przyjdzie z zamiarem adopcji kotów. Także proszę szorować i pucować swoje kociaki

Wydaje mi się, że miała chrapkę na Colargola Jani..
Pisała i owszem. Ale tylko smsy a wiadomo, przez same smsy ciężko się zorientować, czy ktoś jest odpowiedni. Więc udzieliłam informacji o które pytała i prosiłam o telefon, narazie cisza. A na Colargola za późno

Udało mi się nareszcie dotrzeć o porze przyzwoitej do domu

Bo dwa ostanie wieczory to.. szkoda gadać.
Poniedziałek:
po pracy pojechalam sobie na sesję foto do p. Jadwigi na Towarowej. Trzeba zaktualizować Neptunki no i Bronia.
Jakoś dzieciaczki nie miały szczęścia, ale w końcu każdy kić znajdzie swoje miejsce.
Taki śliczne:

;

I tu inteligencja wrodzona

Zajechałam sobie do Jani - kicia z Piłsudskiego marzyła już o tym żeby wrócić na wolność. Nie marzyła jednak o tym, żeby dać się spakować. Uzbrojone w kijki i patyczki usiłowałyśmy niczym Chińczycy pałeczkami spakować kotę do transporterka. Hm..nie wiem jak oni tym jedzą (dobra, pałeczki są może bardziej poręczne od naszych kijków) ale pakowanie koty nie było łatwe.
Chwila w TOZie - spakowałyśmy Basicę - miała robić za ochronę
Kotę wypuściłyśmy. Pojechałyśmy na ul Buską - państwo znaleźli małą kicię. Miały być zdjęcia, ale kota narazie ma chore oczęta. Państwo fajni, mam nadzieje, że pohodują. Mieszkają w tym samym bloku do którego dobijał się jeszcze niedawno Seniorek...
Następnie pojechałyśmy na Waryńskiego. Babce na wycieraczce ktoś postawił pudło i 6 małych Murzynków:

;

Pani starsza, średnio szczęśliwa i raczej niechętna, ale powiedziała, że pohoduje. Pożyczyłyśmy kuwetkę od Basicy i pani coraz mniej była chętna do współpracy

Następnie pojechałyśmy po klatkę do państwa którzy złapali kociaki moni3a. Fajni, kiedyś wynaleźli kotkę Yukę, która mieszkała u Nakashy. Państwo próbują łapac mamę kociaków moni, ale jakoś tak im nie idzie... Chyba nie bardzo umieli ustawić klatkę...
Basica poszła do domku, ja odwiedziłam Szałwię i kotę Bajkę. Ale z niej słoneczko (z Bajki

) mruczak, zawsze gotów do mruczenia.
Kotę znalazła niedawno pani, która "nie może bo... wiadomo co + alergia" i chciała wystawić pod blok. a kici szkooodaa...

I jeszcze tylko klateczkę do
Kassji, żeby następnego dnia bladym świtem mogła z p.Bogusią wyruszyć na łowy
Wtorek:
niestety - praca, praca i wogóle. Ale nie żeby nie było rozrywek. Pani od Murzynków zadzwoniła, że "ona już nie może" i "natychmiast zabierać" - powiedziałam,że nie ma dokąd. A pani - że je w takim razie uśpi. Poinformowałam ją że to przestępstwo i jej sumienie i tyle.
No i tkwiłam na tych zajęciach nieprzytomna zastanawiając się czy ona może je uśpić czy tylko blefowała. Nawet z
Basicą ustalałyśmy "profil psychologiczny" pani. Czy jest w stanie uśpić czy nie? Wiecie, niby PRAWIE byłam pewna, że nie... ale...
Na szczęście kochana Jania zgodziła się pohodować "Czarno- czarnych" a Basica przejąć Jantosia i Colargola, bo co za dużo to nie zdrowo. Znowu biznes życia - Puchatek i rudzielec za 6 czarnych murzynków
Jako że Ula była akurat na urlopie to jej zorganizowałam rozrywkę (co ma się nudzić w domu???) w postaci kociego taxi - zabrała dzieciaczki Jani, zawiozła do Basicy, wyszarpały kuwetkę i Czarno czarnych od pani (kuwetkę zapewne trudniej:) i zawiozła do Jani.
Ale co mnie zdziwiło - wiecie, że jakaś lecznica zgodziła się uśpić maluchy???

Mam nadzieję, ze po prostu przez telefon baba powiedziała, że ma malusie kociaczki...i że nie wchodzili w szczegóły bo jak nie to...
A teraz
Jania ma niezłą zabawę - tj ja jej naprawdę współczuję. One są identyczne.
Szałwia przeżyła to przy Krecikach, ale 6 Krecików choć trochę się różniło - dwa pingwinki więc tylko 4 były do "znakowania". A i to jakieś plamki się zdarzyły i oczka chore i wogóle. No i w lecznicy pryskaliśmy im łebki sreberkiem

Po pracy - pojechałam na Bema do pani Joanny - dzielna jest. Zamknięto jej okienko w suszarni w której hodowała 10 kotów (Są tam 2 czarnulki z chorymi oczkami, leczone, ostatnio wysterylizowała kotkę) pani otworzyła okienko na korytarzu, czyści teraz cały korytarz, żeby było czysto i nie śmierdziało. Ale ma zapał i dużo chęci. Głupio zrobili inteligenci z zarządu wspólnoty. Jakby siedziały w suszarni łatwiej byłoby je połapać i ciachnąć (zostały jeszcze 2-3 kotki) A tak dużo trudniej.... ale ma walczyć.
Potem radio AKADERA - przemiła pani redaktor, poopowiadałyśmy o kocich problemach w mieście i o planowanym Mruczeniu.
W międzyczasie
Czarnulka dzielnie sprzedawała rudzielców - powoziła państwa z Lublina, którzy przybyli po Ciastusia żeby ZABRALI Basicy Jantosia

a potem jeszcze sprzedała Ciastusia. I sobie pojeździła - wiadomo, podróże kształcą
Potem
dorotak - pakiecik dla Szałwii i dyndele na bazarki. Odebranie Bajeczki z lecznicy i zawiezienie do Szałwii.
Szałwia pisze:I uwaga: gdyby do kogokolwiek zapukała Aga, to natychmiast na dół, po schodach i zobaczyć co tam taszczy. Bo potrafi wiele, a nie powinna. A czasami trudno przewidzieć, co może mieć ze sobą

.
Oj, bardzo łatwo przewidzieć. w 90 przypadkach na 100 ma ze sobą kotka (2 kotki, 3 kotki, tysiąc kotków)

I tu też nie było inaczej. Oprócz tego miałam tylko pakiecik z NOŻAMI

i innymi dobrociami od dorotak. nie taki ciężki... tylko straaaasznie nieporęczny No, w sumie przyznam. Mogłam wyglądać jak sierota

I... następnie tylko sesja foto w Horodnianach - mieszkają tam 3 maluchy z Kawaleryjskiej które w sobotę złowiła pani Bogusia. Mają dzieciaczki szcżęście - z poprzedniego miotu przeżyły 2 na 4 z wcześniejszych nikt. Jakoś tak kupcy sobie wymyślili, że jak bedą truć kociaki to rozwiąże problem

Panie karmicielki złapały potem dwie kocice - mamy. Został jeszcze jeden kiciek z poprzedniego miotu - mocno chory lub podtrudy. Oby się udało.
A maluchy takie śliczne:

;
