Igorek już na wolności

Szaleje bardzo, najgorsze jest to, że wskakuje też na piec w kuchni. Ucze go, że tam nie wolno, ale co zrobic jak tak kusząco pachnie. Nóżka tak sobie, jak za bardzo poszaleje to odmawia współpracy. Wczoraj usiłowałam go troche spacyfikowac i wymasować, odkryłam, że porobiły mu się niezłe zakwasy od tych szaleństw. Rozmasowałam delikatnie co się dało bo mały chętny do współpracy nie jest. Raz, że nie ma absolutnie czasu na takie mizianki, a po drugie to boli więc wrzeszczy i się odgryza

Głodny jest w dalszym ciągu bardzo. Myslę, że w swoim domu po jakimś czasie zrozumie, że jedzenie jest zawsze i nie trzeba sie nażerać na zapas, wszystkim co się znajdzie

Dorwał w zlewie garnek po makaronie i wyżerał przyklejone do dna resztki i to zaraz po obfitym posiłku. Boje się, że przez tą jego żywiołowość trudno będzie znaleźć domek bo nie wszyscy sa wyrozumiali dla pchającego się do talerzy i garnków kota. Może mu przejdzie?