z rozpędu wypiłam kawę.
W efekcie jestem kompletnie spakowana na poranną wyprawę i sprzątnęłam wreszcie kuchnię

z dobrych wieści - Liliowa zostaje u pani Basi, jednak da radę ją leczyć u siebie.
Ze złych - u pani Basi są od dziś 3 buraski 7 tyg., pilnie szukają mniej zakoconego DT, zanim pani Basia padnie...
AAAAA!!!
na SOBOTĘ NAJBLIŻSZĄ potrzebuję WPRAWNEGO ŁAPACZA, za to może być bez auta, bo karmicielka ma własne. Chodzi o kotkę z 2 kociakami na dzialkach gdzieś koło Góry Kalwarii, pani chce ruszyć z Czerniakowa ok. 10 rano.
Dziś próbowała sama łapać, ale "kociak się tak rzucał w klatce że chciala go przełożyć do transportera, pogryzł ją, podrapał i uciekł".
Starsza osoba, ewidentnie sama nie da rady.
Ja w sobotę nie mogę.
Całość jedzie do Boliłapki, trzeba tylko złapać gnojki (matka podobno bardzo miła, sama wlezie do transportera). Na czwartek muszę wiedzieć czy ktoś może, inaczej pani chce znów sama próbować, boję się, że jak jeszcze popróbuje to wystraszy te kociaki na amen...