Moi rodzice maja
potwornie rozpuszczonego kocura, ktory uwaza najpewniej ze jest jedynym kotem na swiecie
Jakis czas temu (jeszcze jak mieszkalam z rodzicami) wzielismy na przechowanie kotke cioci, koty w ogole nie chcialy sie dogadac, warczaly, fuczaly, chcialy sie tluc albo ganiac, naprawde zle to wygladalo, kotka byla czesciowo zamykana w malym pokoju, ale kocur nie zyczy sobie, zeby jakies drzwi byly zamykane. Balismy sie wrecz, ze sobie powazna krzywde zrobia, ale nie, wbrew pozorom, one sie tylko straszyly a potem nauczyly sie jakos mijac i nie wchodzic sobie w droge.
Po poltora tygodnia osiagnely jaki taki stan nieagresji i jadly w odleglosci pol metra od siebie.
Dalej nie eksperymentowalismy bo kotka wrocila do domu, ale mysle ze w koncu nauczylyby sie zyc obok siebie, pewnie by sie nie zaprzyjaznily, ale i nie tlukly by sie.
Smiem przypuszczac, ze nawet kocur moj byl gorzej usposobiony bo tez i duzo dluzej mieszkal sam, mial wtedy ok. 9 lat.
Strasznie sie rozwleklam, ale chcialam dokladnie wszystko opisac, zeby Cie przekonac, ze wszystko jest do zrobienia i nawet takie potwory jak moj w koooncu sie przyzwyczajaja
Jesli mozesz i masz ochote przygarnac te milutka koteczke to przygarniaj, kocur w koncu
musi to zaakceptowac
