
Asiu,właśnie postawę takich ludzi jak Ty podziwiam najbardziej- nie da się nabrac dystansu do tymczasa, to zupełnie nierealne, ale zatrzymując kolejnego kota automatycznie blokujemy szansę dla kolejnych kotów którym moglibyśmy pomóc. A też nie chodzi o to by zrobić z własnego domu schronisko i by w pewnym momencie z powodu braku pieniędzy wszystko wymknęło się spod kontroli.
Jeśli to ma być dom tymczasowy to własne serducho i uczucia muszą być na drugim planie a na pierwszym tylko i wyłącznie dobro kotów. Taka jest idea domów tymczasowych - nie pozwolić kotu w potrzebie wylądować w schronisku, doprowadzić go do "stanu używalności" i zapewnić dobry dom na stałe.
Nasza decyzja o zatrzymaniu Szarusia ma nie tylko podłoże uczuciowe. Z pewnych powodów o których nie chcę tutaj pisać w najbliższym czasie, być może nawet dość długim, nie będziemy mogli wziąć żadnego tymczasa i to ja jestem tego zupełnie mimowolną sprawczynią.
A ponieważ Szaruś i tak wymaga jeszcze dość długiej rekonwalescencji i być może kolejnych badań i leczenia które może okazać się nie do udźwignięcia dla ewentualnego domku, zdecydowaliśmy że maluch zostanie z nami na stałe.
Tymczasem wczoraj przyjechaliśmy do Łagowa, rodzinnego domu mojego TŻ-ta
Zabraliśmy ze sobą Szarusia, nie mogłam go zostawić w domu bo musi być dopilnowany z lekami i z jedzeniem.
Podróż prawie 2,5 godzinną mały zniósł fantastycznie, początkowo denerwował się bo pewnie myślał że znowu jedzie do weta, potem już się uspokoił i spał prawie całą drogę.
W domu zachowywał się tak, jakby juz tu był wiele razy, jakby wrócił do siebie


To bardzo, bardzo kochany kotek

Już się cieszę na myśl jak latem będzie sobie razem z pozostałymi naszymi kotami brykał po ogrodzie
